Marianna Schreiber pojawiła się na castingu do dziesiątej edycji „Top Model” i wzbudziła niemałą sensację. Jeszcze zanim stanęła przed jurorami, wyznała, że nie powiedziała mężowi o tym, że chce wziąć udział w show TVN-u. Po emisji odcinka w mediach zaroiło się od nagłówków: „Żona ministra PiS w Top Model”. Marianna podkreśla, że te tytuły są tylko dowodem na to, jak ciężko jest jej być sobą, a nie tylko żoną znanego polityka. Kontrowersje wokół modelki nie ustają, a ona sama nie stara się ich przemilczeć. Przeprasza za błędy, które popełniła i choć każde jej słowo jest skrupulatnie analizowane, to komentuje ona wszystko, co wokół niej się dzieje i rozmawia z obserwatorami w mediach społecznościowych. Sprawdźcie, co Marianna zdradziła w wywiadzie dla MaxModels!
Zobacz portfolio Marianny w MaxModels >>>
Kamila Bińczak-Roszczypała: Kiedy postanowiłaś, że weźmiesz udział w programie „Top Model"? W pierwszym odcinku show TVN-u usłyszeliśmy, że modeling był twoim marzeniem z okresu nastoletniego. Czy miałaś okazję wcześniej spróbować swoich sił w tej branży? Jak wyglądały twoje przygotowania do castingu w „Top Model"?
Marianna Schreiber: - O udziale w castingu myślałam już wcześniej, jednak na początku tego roku zaczęłam się przekonywać o tym, że dam radę. Choć domyślałam się, co może mnie negatywnego spotkać po ewentualnym udziale. Wcześniej miałam okazje brać udział w sesjach zdjęciowych - głównie takich dla siebie samej. Nie ukrywam, że zbyt niska wiara w siebie powstrzymywała mnie przed otworzeniem się. Gdy patrzyłam na efekty niektórych sesji, zadawałam sobie pytanie, czy to naprawdę ja?
Od dłuższego czasu staram się dbać o swoją sylwetkę. Wykonuję w domu ćwiczenia, które sama sobie ułożyłam. Jestem na diecie. Głownie spożywam dania wegetariańskie. To jest dla mnie takie dwa w jednym, ponieważ osiągam efekty pracując nad ciałem, ale jednocześnie czuję się lepiej dzięki diecie i aktywnemu spędzaniu czasu. Tego samego - czyli aktywnego trybu życia - uczę swoją córkę. Teraz wspólnie jeździmy na rolkach, spacerujemy, ćwiczymy, tańczymy.
Jakie były twoje największe oczekiwania związane z występem w telewizji? Czułaś, że zrobi się wokół ciebie głośno i chciałaś wykorzystać tę popularność? Czy po prostu wierzyłaś, że program pomoże ci otworzyć drzwi do świata mody?
- Moje największe oczekiwania, to na pierwszym miejscu uwierzenie w siebie i zmierzenie się z największym lękiem. Wiem, ze wiele osób powie: „Mogłaś to zrobić w inny sposób", ale moje zdanie jest takie, że każdy człowiek pokonuje swoje lęki i słabości w sposób, który uważa za odpowiedni. Czułam, że po ukazaniu się mojego wizerunku w programie „Top Model" pojawią się nieprzychylne wypowiedzi na mój temat (głównie właśnie ze względu na politykę), że będą osoby, które zarzucą mi, że nie wypada i że nie powinnam tego robić. Nie sądziłam jednak, że to wszystko, co się teraz dzieje, osiągnie taką skalę. A to, jak można się domyślić, dopiero wierzchołek góry lodowej.
Niekoniecznie wierzyłam, że program pomoże mi otworzyć drzwi do świata mody, ale wierzyłam, że umożliwi mi spełnienie marzeń - i tak się dzieje, bez względu na ten ogrom złośliwości i pogardy, z którym się spotykam. Zawsze chciałam mieć też własną linię ubrań. Takich, których na ten moment nigdzie nie da się kupić. W głowie mam wiele pomysłów na to, co chciałabym nosić i są to różnego rodzaju sukienki oraz ubrania sportowe. To jednak takie odległe marzenie.
Jak już wiele osób wie, jestem z wykształcenia pedagogiem, a także terapeutą osób ze spektrum autyzmu. Mam doświadczenie - być może niewielkie, ale na tyle duże, by znać potrzeby dzieci i osób dorosłych. Chciałabym otworzyć fundacje, która miałaby pomagać osobom ze spektrum autyzmu, ich rodzinom - wiem, jak ciężko czasami ze znalezieniem pomocy, czy terapiami dla dzieci. Dodatkowo to wszystko to naprawdę ogromne koszty. Chciałabym pomagać też osobom z niepełnosprawnością, ponieważ widzę, jak ciężko jest im zmierzyć się z ogromem biurokracji w walce o to, czego im potrzeba. W walce o sprzęt i inne potrzebne środki. Chciałabym, aby każda osoba, szczególnie ta, która wypowiada się o mnie w dość mocno wulgarny sposób i żywi się tym w internecie, wpłaciła chociaż symboliczną złotówkę na fundację. Zachęcam każdego, bo chciałabym, aby z tego „rozgłosu" wyniknęło coś szczególnie dobrego dla innych. To dla mnie najważniejsze.
Dlaczego występ przed jurorami okazał się dla ciebie tak stresującym wydarzeniem? Wyznałaś, że stres spowodował, że po castingu musiałaś przyjąć kroplówkę. To dlatego, że wiedziałaś, że ten odcinek wywoła tak duże kontrowersje i w twoim życiu wiele się zmieni od momentu jego emisji?
- Nowe i nieznane powodowało we mnie strach przed tym, że czegoś nie będę potrafiła, że nie będę w czymś wystarczająco dobra, że temu nie podołam. Strach przed tym, że ludzie będą mnie oceniać przez pryzmat polityki, że mój mąż na tym ucierpi. Czułam się, jakbym była „między młotem a kowadłem". Cieszę się, że dałam radę się uwolnić z tego właśnie miejsca.
To, że byłam okropnie zestresowana, widzę sama na nagraniu. Byłam zgarbiona, zacisnęły mi się usta z nerwów, bolał mnie brzuch, w nogach czułam drętwienie. Wiele osób reaguje podobnie na stres. Tuż po castingu czułam, jak robi mi się słabo. Jedna z osób zaprowadziła mnie do pokoju ratowników medycznych - tam też została mi udzielona pomoc. Stres przeżywałam często, ale w tamtym momencie, gdy dotarło do mnie, co zrobiłam - zjadł mnie zupełnie.
Cały czas pracuje nad własnymi słabościami i nie ukrywam, ze ostatni czas jest dla mnie na tyle intensywny, że schudłam 5 kg i ważę chyba najmniej w swojej historii. Ale już powoli zaczynam sobie z tym radzić i przestaje odreagowywać stres niemocą jedzenia.
Bycie osobą rozpoznawalną mnie nie zmieni. Wiem to, bo mam swoje wartości. Cieszę się, że już nie popełniam tych samych błędów, co kiedyś. Wiem, że mogę zrobić coś dobrego. Szczególnie dla osób, które podobnie, jak przedtem ja, nie wierzą w siebie, brakuje im siły do walki o siebie, boją się otworzyć na nowe doświadczenia. Myślę przede wszystkim o młodzieży i dzieciach, które często psychicznie nie radzą sobie z docinkami rówieśników, z hejtem i obelgami. Podobnie jest też z dorosłymi, ich też to dotyczy. Chciałabym, aby osoby, które się boją walczyć o siebie, mogły spojrzeć na mnie i powiedzieć sobie: „Ona mogła to ja też mogę. Życie jest jedno, nikt go za nas nie przeżyje".
Marianna Schreiber znów na językach! O tych zdjęciach mówili wszyscy. >>>
Na Instagramie wspomniałaś już też, że chcesz wspierać kobiety. Czy miałaś na myśli jakieś działania, które już zapoczątkowałaś? Po ostatnich kontrowersjach najpewniej każdy twój krok będzie śledzony. Wiele osób postanowiło dać ci drugą szansę, o którą prosiłaś i z pewnością oczekuje tego, że swoją popularność będziesz wykorzystywać w słusznych sprawach.
- Tak, jak powiedziałam wcześniej, chciałabym pomagać osobom - niezależnie od wieku - które zmagają się z niską samooceną, boją się walczyć o siebie. Także tym osobom, które spotykają się z nienawiścią innych, które nie potrafią sobie z tym poradzić. Które muszą ukrywać, że czegoś pragną, ukrywać własne „ja". Chcę by mogły poznać Mariannę, która zniosła hejt z każdego zakamarka Polski. Ani jedna osoba, ani tysiąc osób nie jest w stanie mnie zniszczyć, bo jestem silna. I to także właśnie dzięki wsparciu innych ludzi.
Ostatnio zdecydowałaś się odnieść do swojego wpisu z 2018 roku, w którym opublikowałaś zdjęcie dziewczyny z tęczową torbą i napisałaś „Won z mojego miasta". Twój komentarz na ten temat jest rozbudowany i zdaje się być przepełniony emocjami, przez co może być też dość trudny w odbiorze. Ten wpis komentuje mnóstwo osób, wiele z nich ci nie uwierzyło. Czy chciałabyś jeszcze coś powiedzieć tym osobom?
- Chciałabym powiedzieć, że okropnie to przeżyłam trzy lata temu, ale też ta sytuacja gdzieś z tyłu głowy zawsze mi towarzyszyła. To dlatego, że się z niej - krótko mówiąc - nie rozliczyłam. Trzeba stawić czoła przeszłości. Uważam, że mimo tego, iż wiele osób niezależnie od tego, co napiszę, mi nie uwierzy, to ja żałuję. Żałuję, że kiedyś byłam taka, jak te osoby, które mnie obrażają. Dawałam upust swoim emocjom, ubliżając drugiemu człowiekowi. W konsekwencji wcale nie pomogło mi to poczuć się lepiej. Tak się nie czyni, wiem to, bo sama taka byłam. Nie mamy pojęcia, jak odreaguje to dana osoba, możemy przyczynić się do ogromnej tragedii. Odnalazłam właściwą drogę i stanę w obronie tych osób, choćby przed takimi „dawnymi ja".
Wiem, że przepraszam nie wystarczy. Uważam jednak, że lepiej przyznać się do błędów i zrobić coś dobrego dla innych, niż trwać w kłamstwie. Dzisiaj mam otwarte serce dla wszystkich osób, które mi źle życzą, a proszę mi wierzyć, że wśród takich osób są też moi znajomi.
W serwisie MaxModels oraz na twoim Instagramie pojawiła się nowa sesja z Kijarem. Zdaje się, że to jedna z twoich pierwszych sesji zdjęciowych, którą pokazałaś szerokiej publiczności. Czy z racji tego, że są to akty, nie obawiałaś się, że zostanie to odebrane, jako chęć wywoływania kolejnych kontrowersji i podgrzewania atmosfery wokół ciebie?
- Owszem, obawiałam się tego. Jednak ja pragnę przekazać ludziom, że nie jestem osobą, która łaknie popularności w taki sposób. Uważam, że takie zdjęcia jak BodyArt, to co innego niż erotyka, lubieżność. Owszem, widzimy ciało kobiety, ale przecież takie zdjęcia w bieliźnie czy bez, wykonane przez profesjonalnego fotografa, są w portfolio wielu osób pracujących w modelingu czy fotomodelingu (w tym często celebrytów). Mnie się oberwało, bo znów ktoś uważa, że mi nie wypada. To, że pokazuje ciało, pozując w klimacie BodyArt, ma świadczyć o tym, że jestem złą matką, złą żoną. Przecież ja nie poszłam do programu o gotowaniu, ale do programu zajmującego się modelingiem.
Zobacz zdjęcie z sesji z Kijarem >>>
Ponadto w ostatnim czasie wiele znanych osób - szczególnie kobiet -komentowało, że wiek nie ten, że twarz nie taka, ciało nie takie, brak wcięcia w talii, że biegam w stroju kąpielowym, że mam czelność pokazać ciało. Tymczasem same na swoich profilach zachęcają, pokazując odkryte ciało, do samoakceptacji. To jak to jest? Moje ciało nie jest idealne i wiem ile mam lat. Zmieściłam się w kryteriach programu. Jest wiele osób z poprzednich edycji, które miały więcej lat ode mnie. To znaczy, że mamy teraz narzucać kobietom, że w wieku trzydziestu czy czterdziestu lat mają już się całe zasłaniać? W świecie, w którym ocenia się człowieka po stanie konta i wyglądzie, myślałam, że nic mnie nie zdziwi - ale jednak.
Monika Miller, wnuczka Leszka Millera, udzieliła nam wywiadu w 2018 roku, w którym przyznała, że są takie projekty - na przykład pozowanie do aktu, w których nigdy nie wzięłaby udziału ze względu na to, że jest mocno kojarzona ze swoim dziadkiem i uważa, że pewnych rzeczy nie wypada jej robić. Czy odrzuciłabyś jakiś projekt ze względu na to, że jesteś osobą z bliskiego otoczenia znanego polityka?
- I znów: wypada, nie wypada...Ciężko się porównywać do innych. Ja nie jestem taka, jak inni. Każdy ma swoją wrażliwość i prawo do własnych wyborów. Poświęciłam wiele, bo właśnie mi nie wypadało i ciągle myślałam o innych. Dalej o nich myślę, ale teraz już w tym wszystkim jestem także ja.
Zobacz wywiad z Moniką Miller w Maxmodels >>>
Wyznałaś, że przez lata musiałaś walczyć z niską samooceną. Czy to już za tobą? Teraz wydajesz się być pewna siebie.
- Walczyłam z niską samooceną. Brak perspektyw w przeszłości nie pomagał. Jak można mieć wysoką samoocenę, gdy człowiek człowiekowi wilkiem. I to dotyczy niestety także dzieci. Ludzie potrafią śmiać się, że kogoś na coś nie stać, że komuś się nie udaje i nie powodzi. To już za mną, ale droga nie była usłana różami. Kłody pod nogi rzucali nawet bliscy znajomi. Jestem pewna siebie, inaczej nie zniosłabym tego ogromu złośliwości. A może do tego przywykłam? Nie! Nie można przywyknąć do krzywdy, trzeba z niej wychodzić silniejszym. Jestem pewna siebie i idę przez życie z podniesioną głową. Mam nadzieje, że za mną pójdzie wiele osób.
Modeling jest tym, w czym chcesz się realizować przez najbliższy czas? Gdzie widzisz dla siebie miejsce? Na wybiegu, przed obiektywem, czy raczej w show biznesie i social mediach? Niedawno założyłaś konto w MaxModels. Czy wkrótce możemy spodziewać się efektów kolejnych sesji?
- Widzę siebie w miejscu, które zapewni mi poczucie spełnienia i będzie bliskie memu sercu. Obiektyw, social media i czynienie dobra dla innych. Myślę, że już niebawem można spodziewać się świeżości...niekoniecznie nagiej ;)
Rozmawiała: Kamila Bińczak-Roszczypała / Redakcja Maxmodels.pl
Zdjęcie główne pochodzi z portfolio Marianny w MaxModels
Zobacz też:
Podziwiają ją miliony. Kiedyś jej życie było koszmarem >>>
Tylu kontrowersji w tv jeszcze nie było. Co tam się działo! >>>
Thylane Blondeau - jak wygląda dzisiaj najpiękniejsza dziewczynka świata? >>>