Pokaż odpowiedzi: Chronologicznie | Od najwyższej oceny
410 wyświetleń
OdpowiedzCytat: pyzz
Cytat: hvergelmir
Nie każdy ma pełną klatkę w Torbie :P
Zapewne chodziło mu o kompresję, gdy pisał o małych plikach. jpga se można ustawić na mało kompresji i na brak podpróbkowania kolorów i będzie też dobrym obrazem.
zapewne nie miałem na mysli tylko kompresji :) Małe tify jakie były popularne w obiegu dtp do mniej więcej roku 2002-2004 były szeroko akceptowane gdyż same w sobie z trudem wystarczały na zapełnienie połowy strony A4. Korzystało się wówczas z aparatów D30, D60 czy 10d - Tu nie było z czego urywać. Od czasów Canona 20d pliki były wystarczająco duże na typową rozkładówkę. Z bólem bo z bólem, ale już dawały radę. Od modelu 5d nie było już zadnych problemów z wymiarami plików na klasyczną rozkładówkę i można było bez kłopotu wysyłać jpeg. Tak czy inaczej do wszystkich mniejszych obrazków stosowało się pliki jpeg zamiast Tifów. Tify ok ale w przygotowaniu do druku, a nie jako format wejściowy do druku. Teraz nawet tiffy nie są potrzebne, bo wszystko się zapisuje do psd z racji oszczędzania miejsca. Tiff nie dość, że zajmuje go wiecej, to na dodatek dłużej się go kompresuje (jeśli kompresja LZW czy ZIP jest stosowana). Szkoda czasu na takie zabawy
Cytat: pyzz
jfmedia: straszny elaborat napisałeś, który właściwie nic nie tłumaczy.
A co byś chciał sobie dokładnie wytłumaczyć? Zadzwoń do jakiegoś dystrybutora drukarek i niech Ci powie co robią skoro mi nie chcesz wierzyć. Pisz do Kodaka jak chcesz. Mają największe doświadczenie. Mój kumpel był dyrektorem regionalnym tej firmy. Przesiedział na tych maszynach wystarczająco dużo lat zanim nim został :)
Ale ponoć jesteś fizykiem. Zawsze możesz mnie oświecić skoro wiesz lepiej. To jaki proponujesz przelicznik dla dpi nanoszonych warstwowo i nieregularnie? Masz jakąś czystą matematyczną formułę? Skoro podważasz to, co podaje producent i akceptuje świat, to zapewne przemyślałeś dokładniej temat?
Cytat: hvergelmir
Nie każdy ma pełną klatkę w Torbie :P
Zapewne chodziło mu o kompresję, gdy pisał o małych plikach. jpga se można ustawić na mało kompresji i na brak podpróbkowania kolorów i będzie też dobrym obrazem.
jfmedia: straszny elaborat napisałeś, który właściwie nic nie tłumaczy.
Cytat: jfmedia
Tiffy były potrzebne kiedyś, gdy pliki z aparatów były bardzo małe. Teraz nie ma takiej potrzeby by na etapie końcowym się nimi posługiwać
Nie każdy ma pełną klatkę w Torbie :P
Tiffy były potrzebne kiedyś, gdy pliki z aparatów były bardzo małe. Teraz nie ma takiej potrzeby by na etapie końcowym się nimi posługiwać
Napisałem, że do tiffa tylko dlatego, że niektóre lepsze fotolaby mają opcje sprawdzenia czy wszystko z plikami dobrze na miejscu, na specjalnym monitorze, dobrze skalibrowanym pod ich maszyny, pozwalają siąść i przestawić parę suwaków jeśli coś nam nie pasi, a w tiffie pójdzie to zdecydowanie mniej stratnie niż w jpgu. Ale to opcja dla ludzi, którzy lubią patrzeć fotolabowi na łapy na każdym kroku ich pracy żeby upewnić się, że kolor jest taki jaki chcieli.
Cytat: pyzz
Cytat: jfmedia
Rozumiem, że już sobie przeliczyłeś i wiesz skąd się bierze...
No właśnie nie rozumiem skąd Ci się wziął ten przelicznik
Tu obowiązuje przelicznik czarnoksiężnika:)
Bo nie ma bezpośredniego przelicznika. To nie opiera się na czystej matematyce. Powstawanie obrazu polega bardziej na efektach i sztuczkach. Brzmi niedorzecznie? Niekoniecznie.
ekwiwalentne dpi określa gęstość wynikową druku, gdy nie są stosowane typowe techniki. Tzn, gdy nie ma równomiernie rozsianych kropek. Producenci takich urządzeń określają ją na podstawie efektów końcowych porównując do wzorców i określając liniaturę rastra, raster częstotliwościowy, liniaturę ekwiwalentną rastra częstotliwościowego i inne podobne histerezy, których nawet nie ma potrzeby znać. Ale o magii trochę dalej.
Zacznijmy od czegoś bardzie namacalnego, czyli od matematyki.
Określenie PPI oznacza ilość pikseli na cal i wyświetla się na monitorze.
Określenie DPI oznacza ilość kropek maszyn drukujących/naświetlających na cal i osiągane jest w maszynach drukarskich
Rozdzielczość aparatu jest niezmienna i wynosi np. X na Y megapikseli zamkniętych na jakiejś określonej powierzchni. Podczas powiększeń tą ściśle określoną powierzchnię obrazu rzucamy na zdecydowanie innej wielkości powierzchnię papieru. W tym miejscu zaczyna wszystko się zmieniać - tego nikomu nie trzeba tłumaczyć chyba mocniej.
Każdy aparat wyposażony w jakąś określonej wielkości matrycę będzie dawał inną rozdzielczość obrazu na tym samym formacie papieru.
Wychodząc z założenia, że jeden piksel na matrycy jest "kropką" (cudzysłów dodany celowo) w druku wychodzi nam
Np dla
Canon 5D na formacie A3 ma 249 dpi
Canon 30D na formacie A3 ma 200 dpi
Jest zrozumiałe, że im więcej pikseli upakowano na matrycy, to wartość dpi będzie wyższa na wstępnie określonym formacie papieru.
Całe to rozumowanie jest logiczne, ale...
"Kropka", która reprezentuje piksel aparatu na powiększeniu jest fizycznie zdecydowanie większa od kropki produkowanej przez maszynę drukarską.
Dlatego taki piksel zostanie przedstawiony w postaci kilku prawdziwych kropek naniesionych na papier przez drukarkę/naświetlarkę. Co więcej nie tylko ilość tych najmniejszych możliwych do wykonania przez drukarkę kropek jest ważna, ale tu dochodzą czary, sztuczki i złudzenia optyczne. Dzieje się tak, bo ważny jest również sposób powstawania/nanoszenia tych kropek - w tej maszynie stosuje się nanoszenie ich rzędami i te rzędy się częściowo pokrywają. Pokrywać się mogą z określoną częstotliwością lub jakąś amplitudą. Powstaje pytanie - to ile jest naprawdę tych prawdziwych kropek tworzących obraz jednego piksela aparatu? Tego nie wie naprawdę nikt:) Producent cechuje tą wartość na 1200 dpi.
Nikt się z nim nie kłóci, czy to jest 1000, czy 600, czy rzeczywiście 1200dpi. Nikt się nie kłóci, bo taki rozrzut w niczym nie przeszkadza. Można powydziwiać patrząc przez lupę, ale gołym okiem trudno dostrzec jakiekolwiek mankamenty
Wróćmy jeszcze do matematyki i policzmy co się dzieje przy powiększeniu obrazka z popularnej lustrzanki jaką jest Canon 5D mkII.
Posiada on matrycę o rozdzielczości 5616 x 3744 pikseli.
Rzućmy ten obraz na papier o typowej szerokości 30 cali jaki jest maksymalnie akceptowany przez np. Durst Theta 76. Wykonajmy z tego odbitkę w formacie B1(707 x1000 mm) albo bardziej egzotyczny "Grand Eagle" (730x1067mm) dla łatwiejszego liczenia w calach proponuje ten ostatni dający wymiary 44x28,75 cala.
Rozdzielczość optyczna obrazu uzyskanego na papierze będzie wynosiła (liczymy każdy z boków)
szerokość optyczne dpi=5616 pikseli/44 cale= 133 dpi
wysokość optyczne dpi=3744 pikseli/28,75 cale=130 dpi
Przyjmujemy mniejszą wartość jako wiążącą.
Dalej drukujemy to z maksymalną rozdzielczością oferowaną dla plików wejściowych przez Durst Theta 76 równą 254 ppi. Inne wielkości zostaną automatycznie przeskalowane na maszynie.
Zauważmy, że co najmniej 254 (nie licząc magii) na cal kropki druku pokryją 130 "kropek" na cal reprezentujących powiększone piksele aparatu. Zatem każdy piksel aparatu będzie reprezentowany przez 1,95384... kropek zrobionych przez Durst Theta. Do tego trzeba dołożyć efekt fatamorgany tworzony przez nakładanie rzędów.
Zatem ostatecznie obraz z aparatu będzie reprezentowany przez zdecydowanie więcej punktów. Ile? Kto to wie! Można wziąć mikroskop i policzyć jakąś próbkę :)
Cytat: jfmedia
Rozumiem, że już sobie przeliczyłeś i wiesz skąd się bierze...
No właśnie nie rozumiem skąd Ci się wziął ten przelicznik
Rozumiem, że już sobie przeliczyłeś i wiesz skąd się bierze prawie 5 kropek na jeden piksel przy klasycznych powiększeniach oferowanych przez większość labów na profesjonalnych maszynach z uwzględnieniem znormalizowanych szerokości papierów. To dobrze