Marzena Jarczak, dla której modeling jest przede wszystkim niekończącym się źródłem inspiracji, swoją przygodę w branży zaczęła w wieku 18 lat. Modelka stawia na naturalność. W rozmowie z MaxModels Marzena Jarczak opowiedziała nam o blaskach i cieniach swojej pracy, trendach w branży beauty oraz o naturalnych kosmetykach, których jest ogromną fanką!
Katarzyna Jarosz: Porozmawiajmy o modelingu. Jak i kiedy zaczęła się twoja przygoda w branży?
Marzena Jarczak: Zostałam odkryta przez szefową mojej pierwszej agencji, która była też fotografką, w wieku 18. Spodobał jej się mój naturalny typ urody i mimo że w Polsce nie był wtedy bardzo popularny, zaprosiła mnie na sesję testową. Zaczęłam wtedy studia i miałam zupełnie inny pomysł na siebie, ale pomyślałam, że chętnie odwiedzę jej pracownię, bo będę miała piękną zdjęciową pamiątkę na starość. 2 tygodnie później dostałam kontrakt do jednej z czołowych światowych agencji w Mediolanie.
Modelingiem zawodowo zajmujesz się do dziś. Co najbardziej lubisz w swojej pracy?
To nieustanne źródło inspiracji. Mam możliwość pracy z wyjątkowo kreatywnymi ludźmi, często artystami, którzy sprawiają, że nawet komercyjne sesje to bardzo rozwijające doświadczenia. Życie w podróży otworzyło mnie na różnorodność świata, mam ciągły niedosyt poznawczy.
A co było lub wciąż jest dla ciebie największym wyzwaniem w pracy?
Kluczowe, a zaraz najtrudniejsze było nauczenie się, że nie każdemu muszę się podobać. Kiedy zaczynałam, chciałam wygrać każdy casting, nie myśląc nawet o tym, że klientowi do koncepcji zdjęć może bardziej pasować brunetka i niepotwierdzone zlecenia traktowałam jako osobiste porażki. Teraz patrzę i na branżę, i na siebie zupełnie inaczej. Nie każdy musi lubić moje piegi, jasną skórę czy kręcone włosy. I to jest okej. Paradoksalnie, kiedy odpuściłam próby spodobania się wszystkim, jeszcze bardziej spodobałam się sobie.
30 września na antenie stacji Discovery Life zadebiutował program „Świeże kosmetyki", którego jesteś prowadzącą. Jesteś miłośniczką naturalnych kosmetyków?
Tak. Nie lubię półśrodków, więc nie chcę używać kosmetyków, które sprawią, że moja skóra będzie wyglądać lepiej przez 5 minut, a długofalowo pogorszą i mój wygląd, i zdrowie. Oczywiście nie wszystkie chemiczne dodatki są złe, nauczyłam się czytać etykiety ze zrozumieniem i sięgam po te kosmetyki, które mają jak najwięcej dobrych, naturalnych składników.
Coraz więcej z nas zwraca podczas zakupów uwagę na skład wybieranych produktów. Wiele osób wciąż ślepo wierzy jednak producentom kosmetyków i nie czyta etykiet. Czy rzeczywiście powszechnie dostępne kosmetyki mogą negatywnie wpłynąć na nasze zdrowie? Jakie zagrożenia niosą za sobą niepożądane substancje, które są dodawane do sprzedawanych produktów?
Zawarte w kosmetykach substancje toksyczne dostają się do krwiobiegu i przy długotrwałym stosowaniu mogą mieć działanie drażniące, alergenne czy nawet rakotwórcze. Pamiętajmy jednak, że nie każda substancja chemiczna jest szkodliwa, więc nie panikujmy, kiedy zobaczymy w składzie naszego ulubionego kremu laboratoryjnie brzmiącą nazwę. Warto jest też mieć na uwadze konsekwencje estetyczne. W kosmetykach często pojawiają się chemiczne wypełniacze, które zamiast odżywiać naszą skórę pozostawiają na jej powierzchni przyjemny film, imitujący działanie składników aktywnych naprawdę wpływających na jakość naszego ciała. Efekt wow znika wtedy wraz z pierwszym prysznicem, a nasza skóra pozostaje przesuszona i ściągnięta.
Nie ukrywajmy, że w twojej branży zadbany wygląd i odpowiednia pielęgnacja ciała ma ogromne znaczenie. Co skłoniło cię do stosowania naturalnych kosmetyków? I przede wszystkim, czy takie produkty są skuteczne?
Moja praca narzuca bardzo intensywne tempo życia. Nieustanne podróże, godziny spędzone w samolotach, klimatyzacji, jedzenie w biegu, tony makijażu. Jeśli nie znajdzie się czasu na to, żeby odpowiednio o siebie dbać, ciało dość szybko zaczyna odmawiać posłuszeństwa. Zaczęłam szukać rozwiązań, które sprawią, że będę czuć się i wyglądać dobrze. Zauważyłam, że po im więcej jakościowych produktów sięgam - czy jest to krem bez parabenów czy jedzenie bez chemicznych dodatków, tym bardziej moje ciało odwdzięcza mi się świetną formą. Wbrew pozorom nie jest to droga, która ogranicza. Wraz ze wzrostem świadomości ekologicznej coraz więcej marek wprowadza ekologiczne linie kosmetyków lub rezygnuje z kontrowersyjnych dodatków do tradycyjnych kremów.
W ostatnim czasie rośnie liczba świadomych konsumentów, którzy chcą dbać nie tylko o ciało, ale również o swoje zdrowie. Coraz więcej z nich wybiera właśnie naturalne kosmetyki. W natłoku informacji bardzo trudno czasami o podjęcie decyzji, który z produktów wybrać. Skąd czerpać wiedzę na temat naturalnej pielęgnacji ciała?
Pielęgnacja zaczyna być traktowana nie tylko jako próżność, ale element dbania o zdrowie. Światowe trendy wellness rosną w siłę i coraz więcej miejsca poświęca się w mediach na rozmowę o tym, co służy naszemu ciału i urodzie również w kontekście kosmetyków. Internet to kopalnia wiedzy, wiele marek poświęca sporo miejsca w social mediach na edukowanie o składnikach. Warto też oglądać programy tematyczne, takie jak właśnie „Świeże kosmetyki" i zapoznawać się z ekspercką wiedzą.
Naturalność jest w cenie, nie tylko w przemyśle kosmetycznym, ale też w świecie mody. Czy ten trend twoim zdaniem zostanie z nami na dłużej?
Mam wrażenie, że ludzie mają przesyt sztucznością. Nie chcemy już oglądać życia przez filtry, które sprawiają, że czujemy się gorzej sami ze sobą. Prezentowana w mediach definicja piękna rozszerza się, w reklamach marek luksusowych coraz częściej pokazywane są zmarszczki czy siwe włosy. Kilka miesięcy temu robiłam w Paryżu kampanię dla dużej marki kosmetycznej. Na etapie castingu musiałam wysłać do tamtejszej agencji video prezentujące pełne spectrum mojej mimiki, bo klient chciał mieć pewność, że na sesji będę w stanie uśmiechnąć się czymś więcej niż tylko oczami. Odbieram to jako wyraźny sygnał, że potrzeba naturalności to nie tylko trend, ale trwała zmiana.
Świat mody nieustannie się zmienia, czy trudno się w nim odnaleźć? Jak widzisz swoją przyszłość w branży?
Mam to szczęście, że im jestem starsza, tym więcej i przy ciekawszych projektach pracuję. Zdarza się, że słyszę od agencji, że bardzo się podobam klientowi, ale nie może mnie zabookować, bo jestem za młoda. Mam wrażenie, że kobiety coraz bardziej chcą widzieć w reklamach kogoś, kto stanowi wzór, ale też z kim mogą się identyfikować. 20-latki reklamujące kremy przeciwzmarszczkowe coraz mniej przekonują. Uwielbiam swoją pracę, więc trochę egoistycznie życzę nam wszystkim, żeby naturalność stała się integralną częścią nie tylko wirtualnej rzeczywistości.
Rozmawiała: Katarzyna Jarosz