Odwiedzali go Beatlesi, Rolling Stonesi, Barbara Streisand czy Brigitte Bardot, a zatrudnionymi w nim ekspedientkami były Anna Wintour i Mary Austin. Butik Biba, bo o nim mowa, był pierwszą sieciówką stworzoną w Londynie, która za sprawą Barbary Hulanicki przetarła szlaki do idei fast fashion.
Choć moda uliczna współczesnego Londynu uchodzi za jedną z najbardziej inspirujących, niegdyś wcale taka nie była. Londyn z lat 50. i 60. dawał się poznać jako nudny i bez wyrazu ze względu na drogą i niedostępną dla młodych londyńczyków wiktoriańską odzież. Te nierówne podziały w kwestii ubioru zostały złamane dzięki Polce - Barbarze Hulanicki, która na początku lat 60. wraz z mężem otworzyła butik Biba przy Abingdon Road.
Biba Postal Boutique
Początkowo butik Biba funkcjonował jako sklep wysyłkowy, przez co stał się prekursorem nie tylko idei fast fashion, ale i szybkiej sprzedaży bez konieczności posiadania lokalu użytkowego. Biba Postal Boutique, bo tak brzmiała jego pierwotna nazwa, był na tyle innowacyjnym pomysłem, że bardzo szybko zdobył zainteresowanie mediów. Pierwszym z nich był Daily Mirror, w którym ukazał się materiał o czterech, kreatywnych młodych dziewczynach, a jedną z nich była również Barbara Hulanicki. Na potrzeby tego wywiadu Filicity Green (redaktorka działu modowego Daily Mirror) poprosiła Hulanicką o stworzenie oryginalnego projektu, którym stała się sukienka w różową kratkę w stylu Brigitte Bardot. Jak się później okazało projekt ten był strzałem w dziesiątkę, gdyż po opublikowaniu artykułu, napłynęło aż 14 000 zamówień na ten produkt.
Fragment artykułu opublikowanego na łamach Daily Mirror
Barbara Hulanicki z mężem Fitzem
Zabawa od białego rana
Po udanym debiucie sklepu wysyłkowego i rozrastającej się rozpoznawalności marki przyszedł czas na powiększenie biznesu. W tym wypadku warunkiem koniecznym było utworzenie stacjonarnego sklepu, którego nazwę skrócono do Biba Boutique. Od początku swojego istnienia butik Biba budził wiele kontrowersji. Jego wystrój, przypominający z zewnątrz klub nocny, dosyć mocno odstraszał dorosłych przechodniów. Jednak cała ta otoczka i dobiegająca z wnętrza głośna muzyka, mocno przemawiały do młodych londyńczyków, którzy tłumnie nawiedzali Abingdon Road. Z czasem przystępna cenowo moda, wylansowana przez Hulanicką, ukształtowała własną klientelę nazywaną „biba girls". Wyróżniały je spódniczki mini, długie płaszcze i wysokie kozaki dopasowane do koloru skarpet.
Świat dostępny dla wszystkich
Załoga butiku Biba, składająca się wyłącznie z nietuzinkowych i zgrabnych dziewczyn, była wizytówką samą w sobie. W młodości pracowały tu nawet Anna Wintour czy Mary Austin! Natomiast młode dziewczyny wpadały tu nie tylko po to, by wyglądać modnie, ale i z nadzieją na spotkanie kogoś znanego. W tym zamkniętym przy Abingdon Road świecie bywali wszyscy - od anonimowych fashionistek, przez Freddiego Mercurego, aż na Davidzie Bowiem kończąc. Ponadto szaleli tu także chłopaki z The Beatles czy The Rolling Stones, pospiesznie rozglądając się za atrakcyjnymi "biba girls".
Fragment wywiadu z dziewczyną Freddiego Mercury'ego - Mary Austin
Welcome to the new Biba
Stale rozrastająca się popularność Biby doprowadziła do sytuacji, w której Hulanicki wraz z mężem Fitzem musieli jeszcze bardziej poszerzyć swój biznes. Początkowo skromny butik z Abingdon Road przeniesiono na High Street Kensington, a następnie zastąpiono go ogromnym domem towarowym pod szyldem Big Biba. W ramach tak ogromnego metrażu sprzedawano wszystko - ubrania, kosmetyki, a także akcesoria dziecięce łącznie z czarnymi pieluszkami! Dom towarowy zapewniał również wygodne kanapy dla zniecierpliwionych panów, a także elegancką restaurację skupioną wewnątrz budynku.
Niestety z czasem pomysł stworzenia Big Biby okazał się bardzo kosztowny i doprowadził założycieli do ryzykownych działań. Barbara Hulanicki wraz z Stephenem Fitzem odsprzedali 75 procent udziałów zarządowi znanej marki - Dorothy Perkins, która następnie w czasie recesji została przejęta przez firmę zajmującą się nieruchomościami. Fatalne zarządzanie i kompletna nieznajomość rynku modowego po stronie tego przedsiębiorstwa generowała praktycznie same straty, przez co finalnie Barbara Hulanicki utraciła prawo do loga oraz do marki, którą z dbałością budowała od podstaw. Jak wspomina Hulanicki, po takim werdykcie czuła się jakby ktoś wydarł jej kawałek duszy, jednak Biba, którą utworzyła tak naprawdę nigdy nie zniknęła, bo do dziś w pamięci wielu kojarzy się z narodzinami modnego, swingującego Londynu.
Zdjęcie główne: Getty Images/Dave Hogan
Alicja Polewko / Redakcja Maxmodels.pl