Weronika Pawelec to jedna z najbardziej charakterystycznych uczestniczek 11. edycji "Top Model” i pierwsza niedosłysząca osoba w historii modowego show. Od początku swojej przygody z programem wzbudzała ogromne emocje, zyskując rzeszę wiernych fanów, a także - co nieuniknione – licznych hejterów. Czy Weronika wykorzysta szansę, którą daje udział w telewizyjnym show?
Zobacz portfolio Weroniki w serwisie MaxModels
Katarzyna Jarosz: Kolejna edycja modowego show za nami. Jak oceniasz swoją przygodę z "Top Model"?
- Z biegiem czasu udział w "Top Model" wspominam jako jedną z największych przygód mojego życia, dzięki której mogłam nabrać doświadczenia i wyjść ze swojej strefy komfortu. Program dostarczył mi wielu wrażeń i wspomnień, które pozostaną ze mną na zawsze.
Udział w show telewizyjnym traktuję też jako misję, dzięki której po raz pierwszy w historii pojawiły się w tym programie napisy i tłumacz PJM. To właśnie dzięki temu "Top Model" stał się dostępny również dla osób niesłyszących i niedosłyszących.
Jesteś głosem osób niedosłyszących i niesłyszących. To spora odpowiedzialność, ale i ogromne możliwości. Chciałabyś dalej działać społecznie czy wolisz skupić się na modelingu?
- Tak, chciałabym dalej działać społecznie i myślę o tym, aby założyć fundację „Zamigajzmotylkiem". Chcę pomagać innym osobom, takim jak ja - niedosłyszącym, ale i również niesłyszącym. Równocześnie chcę się także rozwijać w modelingu.
Fot: pawel.zajac
Od osoby niedosłyszącej udział w programie telewizyjnym wymagał z pewnością odwagi. Co skłoniło cię do spróbowania swoich sił przed kamerami?
- Myślę, że gdybym obejrzała poprzednie edycje "Top Model" i zobaczyła, jak trudne są w nim zadania, to może byłabym mniej skłonna zgłosić się do programu. Zgłaszając się na casting, tak naprawdę nie wiedziałam, co mnie czeka. Miałam tylko ogólne pojęcie, jak udział w telewizyjnym show może wyglądać. Podejmując decyzję o udziale w programie, chciałam przede wszystkim zdobyć doświadczenie w modelingu i rozwinąć swoją karierę.
W kontekście niedosłuchu natomiast, muszę przyznać, że udział w programie był momentami trudny - czasami nie wszystko słyszałam i trzeba było pewne rzeczy powtarzać. Myślę jednak, że niedosłuch nie jest przeszkodą do wykonywania zawodu modelki. Tak naprawdę to nasze nastawienie jest największą barierą w dążeniu do celu i podejmowania się działań.
Jak przyznałaś, nie oglądałaś poprzednich edycji show. Co najbardziej zaskoczyło cię w trakcie trwania programu?
- Zaskoczyło mnie wiele. Byliśmy rzuceni na głęboką wodę - nie powiedziano nam, jak powinniśmy postępować w pewnych sytuacjach. Krótko mówiąc, czułam się jakbym zaczynała szkołę średnią od matury, do której nauka rozpoczynała się dopiero w dalszym etapie kształcenia.
Fot: Amos
Z jakimi wyzwaniami musiałaś się mierzyć w trakcie programu? Co było dla ciebie najtrudniejsze?
- W trakcie programu mierzyłam się z różnymi wyzwaniami. Przede wszystkim ze swoimi lękami i strachem. Myślę, że dzięki temu programowi, udało mi się z nimi uporać w dużej mierze i nabrałam większej pewności i dystansu.
Momentami również praca z ludźmi bywała dla mnie trudna, ale starałam się podejmować inicjatywę w trakcie zadań i myślę, że mi się to udawało. Zdarzało się, że inne osoby miały też dystans w nawiązaniu kontaktu ze mną. Myślę, że mogło to wynikać z mojego niedosłuchu i niewiedzy, jak zachować się w podobnej sytuacji.
Z całego programu jako najtrudniejsze zapamiętam natomiast jedno zadanie - sesję w akwarium.
W programie uczestnicy muszą mierzyć się ze swoimi lękami i ograniczeniami, wykonując zadania, które nierzadko nie należą do najłatwiejszych. Stworzenie zdjęcia pod wodą pomogło ci uwierzyć w siebie?
- Gdy udało się w końcu wykonać zdjęcia pod wodą, pamiętam że bardzo się ucieszyłam. Udało mi się przełamać lęk przed zimną wodą, która miała tylko 10 stopni. Odjeżdżałam wtedy z innymi uczestnikami z poczuciem spokoju i triumfu. Natomiast następnego dnia, gdy otrzymałam dużo krytyki od jury, czułam że to wszystko poszło na marne. Myślałam, że pokonałam swój lęk, ale inni uświadomili mi że nie - że powinnam od razu bez namawiania wejść do wody i wykonać swoje zadanie. Poczułam wtedy, że moja samoocena bardzo spadła.
Fot: marianna-p
Uczestnicy programów telewizyjnych muszą mierzyć się - z nie zawsze pochlebną - oceną widzów i internautów. Jak sobie z tym radzisz?
- Przyznam, że spotkałam się z hejtem, ale nie od razu. Gdy program zaczynał się emitować, czytałam niemal same pochlebne komentarze i opinie na swój temat. Dopiero później zaczęło pojawiać się coraz więcej hejtu, który nie ukrywam sprawiał mi dużo przykrości. Złośliwe, krytyczne komentarze często były niezgodne z prawdą, wyolbrzymione i pisane przez fejkowe konta, co prawdopodobnie miało na celu wpłynąć negatywnie na mnie i moją samoocenę.
W tej trudnej sytuacji wspierał mnie mój przyjaciel, tłumacząc że nie powinnam się tymi komentarzami przejmować, przekonując, że są ważniejsze sprawy niż żywioł hejterów. Po jakimś czasie przestałam już brać do siebie wszystkie te negatywne komentarze i zaczęłam się zajmować czymś innym. Pod koniec programu, hejterskie komentarze już prawie całkiem zniknęły. Wiem jednak, że czasami mogą się one pojawiać, na co trzeba się uodpornić. Hejt jest w mojej opinii również ceną, którą musimy ponosić, gdy odnosimy sukces.
A rywalizacja? Wspieraliście się z innymi uczestnikami programu czy konkurowaliście ze sobą?
- Niektórzy uczestniczy wspierali się, ale myślę że czuć było też tak zwany „wyścig szczurów". Każdy z nas miał założoną wygraną jako cel. Myślę, że jest to wpisane w scenariusze tego typy programów.
Większość uczestników "Top Model" marzy o karierze w świecie mody. Widzisz w nim dla siebie miejsce?
- Po udziale w programie "Top Model" wiele profesjonalistów z branży, mówiło że mam potencjał i powinnam rozwijać swoją karierę. Tym, co najbardziej motywuje mnie do dalszego rozwoju w modelingu, jest to docenienie, gdy np. wiele osób zauważa, że świetnie nadawałabym się do pokazu kontrowersyjnego kreatora mody Balenciagi.
Fot: Akpapolskapress
Lepiej czujesz się na wybiegu czy jednak przed obiektywem aparatu? W którym kierunku chciałabyś się rozwijać?
- Czuję się świetnie zarówno na wybiegu, jak i również przed obiektywem aparatu. Na wybiegu jest dużo emocji i czuć dużą adrenalinę, co bardzo lubię. Natomiast przed obiektywem czuję się wolna i mogę wyrazić siebie. Można powiedzieć, że w pozowaniu czuję się jak ryba w wodzie.
Opowiedz nam o początkach w branży modelingowej. Kiedy po raz pierwszy stanęłaś przed obiektywem aparatu?
- Przed programem "Top Model" miałam niewielkie doświadczenie. Od roku pozowałam hobbistycznie w różnych miejscach w Polsce. Po raz pierwszy stanęłam przed obiektywem dokładnie w maju 2020 roku, a fotografką była Marianna Perun. Pozowałam u niej z koleżanką, obie chciałyśmy mieć fajne zdjęcia. Sama sesja miała być dla nas rozrywką i miłą pamiątką. Dopiero później pomyślałam, że pozowanie bardzo mi się spodobało i dlatego założyłam konto na Maxmodels. Brałam udział w zleceniach, czasami również płatnych, aż trafiłam na fotografa kijar ,który zachęcił mnie do spróbowania swoich sił w "Top Model". To właśnie on pomógł przygotować się do programu, co trwało w sumie około pół roku.
Fot: kijar
Na co dzień wydajesz się cicha i nieco wycofana, przed obiektywem zamieniasz się jednak w prawdziwy wulkan energii. Pozowanie to twój żywioł?
- Powiedzmy, że jestem introwertykiem. Z ludźmi przebywam tylko, jeśli czuję taką potrzebę. Przez 6 lat chodziłam do szkoły dla niesłyszących i żyłam w moim odczuciu w zamkniętej bańce. Po ukończeniu nauki w tej szkole, zaczęłam jakby na nowo odkrywać świat.
Niecałe 3 lata temu przeszłam natomiast operację wszczepienia implantu ślimakowego, co było dla mnie jak narodziny. Wtedy mogłam w końcu zacząć lepiej słyszeć.
- Jeśli chodzi o pozowanie, to już od pierwszej sesji przychodziło mi to bardzo naturalnie. Nie jest to wyuczone, tylko pochodzi z wewnątrz mnie - jest jak taniec, w którym tańczysz i poruszasz się w rytm muzyki. Pozowanie to zdecydowanie mój żywioł.
Zobacz więcej zdjęć Weroniki w serwisie MaxModels
Fot: Frank
Rozmawiała: Katarzyna Jarosz