Nie ma jeszcze 20 lat, ale pewności siebie mogliby mu pozazdrościć o wiele starsi koledzy. Mówi o sobie: woda, ogień, obraz wstrętu i piękna, mężczyzna i kobieta. Przeczytajcie wywiad z modelem, który bardziej niż kontrakty w Chinach ceni sobie indywidualność i którego uroda przypomina niektórym... Cate Blanchett.
Katarzyna Denkowska: Ma pan 19 lat - ile z tych lat upłynęło na działaniu w branży modowej? Kto pana do tego zachęcił?
Grzegorz Nyszko: - Właśnie rozpoczął się trzeci rok mojej przygody z modelingiem, bo chyba nadal tak to traktuję. Często powtarzam, że wszystko zdarzyło się bardzo szybko. Moja pierwsza agencja znalazła mnie na portalu społecznościowym i zaproponowała współpracę. Jednak nie zrealizowałem z nimi ani jednej sesji zdjęciowej. Po kilku miesiącach złożyłem wypowiedzenie. Nie była to najlepsza agencja...
fot. i stylizacja: Maciej Miloch, wizaż: Grzegorz Nyszko
Obecnie współpracuje pan ze SPECTO. Co daje stały kontakt z agencją? Wielu modeli nie decyduje się na kontrakt.
- Jestem jednym z nich. Nie wiąże mnie z SPECTO umowa na wyłączność. Dzikich serc nie można zamknąć w klatce. Jako model, a przede wszystkim człowiek, muszę czuć się wolny. Nie wyobrażam sobie, że to agencja podejmuje za mnie większość decyzji. Jeśli mam ochotę pracować z mniej doświadczonym fotografem, robię to. Sam o tym decyduję. Przez to pewnie ominęły mnie loty do Szanghaju. Niczego jednak w życiu nie żałuję.
Kiedy ogląda się pańskie portfolio, dostrzega się wiele kontrastów - bez wątpienia sprzeczności to pana domena. Zresztą pisze pan o sobie: „Jestem obrazem wstrętu i obrazem piękna. Jestem wodą, jestem ogniem. Jestem mężczyzną, jestem kobietą". Na czym polega „bycie sługą wyobraźni fotografa"?
- Wszyscy jesteśmy pełni sprzeczności. Ja również. To czyni mnie właśnie nieprzewidywalnym. Mam w duszy niebo i piekło. Jestem tak samo gadułą, jak i milczkiem. Umiem się modlić i grzeszyć. Podczas sesji staram się to wszystko pokazać.
fot. Tomek Dębski, wizaż: Katarzyna Pęzik
Jest pan obdarzony wyjątkową urodą o androgenicznym charakterze. Jaka jest pana ulubiona sesja, w której wziął pan udział, i o której można powiedzieć, że bazowała na tej dwuznaczności?
- Nigdy nie chciałem, by ktoraś współpraca na niej bazowała. Warto zauważyć, że na sesjach nie zakładam sukienek, rajstop; nie mam nic, co podkreślałoby mój androgeniczny typ urody. Po prostu staję przed aparatem i wykonuję swoją pracę. Nie potrafię wskazać ulubionych zdjęć. Każde z nich jest inne, przywołuje inne wspomnienie, przez to jest także wyjątkowe. Dzięki temu zdobyłem to, co najważniejsze - doświadczenie.
Gdyby miał pan zdefiniować, czym jest męskość, to jakby ją pan określił? Czy w ogóle taka kategoria jest istotna w dzisiejszym modelingu?
- Wiele razy powtarzam, że sam biceps nie świadczy o męskości. Męskość to pewna siła, dzikość, waleczność. Modele dzieli się zazwyczaj na dwa typy. Pierwszy z nich, to classic handsome: o klasycznej urodzie, dobrze zbudowani. Drugim typem są modele androgenic. To modele bardziej chłopięcy, oryginalni i zazwyczaj szczupli.
- Z doświadczenia wiem, że w Polsce niestety jest bardzo ciężko zaistnieć osobom z urodą androgeniczną. W dniu, kiedy ściąłem włosy, otrzymałem cztery propozycje współpracy na styczeń i luty... Zatem wydaje mi się, że nadal kategoria „męskości" w pierwszym opisanym przeze mnie typie jest przeważająca w naszym kraju. Nie zapominajmy jednak, że mimo wszystko agencje najczęściej poszukują inności.
fot. MAG KAM, design: Paweł Androsiuk
Jakie błędy popełniają młodzi modele nie posiadający jeszcze doświadczenia? Jak się ich ustrzec?
- Nie jestem ekspertem. Pewnie sam popełnię jeszcze masę błędów. Dość ważne jest, żeby być pewnym siebie i nie robić niczego, co jest sprzeczne z naszym sercem. Umiejętność zmiany wad w zalety to także bardzo ważna cecha. No i najważniejsze jest to, aby przed każdą sesją spisywać umowę i ustalać warunki z ludźmi, z którymi się współpracuje. Na świecie jest mnóstwo oszustów. Nieraz dostawałem propozycje pracowania dla agencji z Miami czy maile z prośbą o wykorzystanie wizerunku w reklamie nieznanego produktu. Pewnie skończyłbym jak Natalia Siwiec i krem do odbytu.
fot. MAG KAM, stylizacja: Paweł Androsiuk
Kto jest dla pana wzorem? A może wybiera pan indywidualną ścieżkę?
- W swiecie mody nie mam wzoru. Chociaż bardzo fascynuje mnie postać Gii Marie Carangi - modelki lat 70-tych ubiegłego wieku. Osiągnęła wielki sukces i w sposób równie tragiczny skończyła. Nikt ze świata mody nie uczestniczył w jej pogrzebie. To nauczyło mnie patrzeć na to wszystko z wielkim dystansem.
- Przez mój androgeniczny typ urody ludzie często porównują mnie do Andreja Pejica. Nie do końca się z nim identyfikuję, chociaż cenię to, co robi. Ostatnio na swojej stronie czytałem wiadomości o tym, że jestem podobny do Cate Blanchet czy Tildy Swinton. To strasznie zabawne. Staram się być sobą, nikogo nie naśladować. To także cenię najbardziej u innych ludzi.
fot. Tomek Dębski, wizaż Katarzyna Pęzik
Jakie ma pan plany na 2014 rok?
- Nie lubię budować planów na przyszłość. Przez ostatni rok nauczyłem się korzystać z życia bardzo intensywnie i niczym się nie przejmować. Zacząłem żyć tak, jakby każda chwila była tą ostatnią. Przeprowadziłem się do Wrocławia i z nim wiążę najbliższą przyszłość. Przez studia i pracę nie mogę niestety działać tak często jak kiedyś, ale jestem pewien, że spotkam tu wielu zdolnych ludzi, którzy będą chcieli ze mną współpracować.
Trzymam kciuki, aby znalazł pan czas na wszystko, a przede wszystkim na realizowanie swoich pasji. Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała: Katarzyna Denkowska
Zobacz portfolio Grzegorza Nyszko w serwisie MaxModels.pl >>>