Z "Top Model" jest związany od samego początku. Zaraz po finałowej gali Michał Piróg, znany tancerz i choreograf, opowiadał nam o uczestnikach, otwartości Polaków i najmilszych wspomnieniach z IV edycji programu. Czy spodziewał się, kto zwycięży?
Ewelina Sarad: Przed chwilą miało miejsce wyjątkowe wydarzenie w dziejach polskiej edycji programu „Top Model". Czy domyślał się pan, kto zostanie laureatem?
Michał Piróg: Cała trójka była niesamowita! Marta Sędzicka to tytan pracy, we wszystkim co robi jest bardzo profesjonalna. Pytanie, czy to jej zaszkodziło w naszym programie? Nie wiem, ale z pewnością w życiu takie podejście pomoże jej osiągnąć wspaniałe rezultaty w tym zawodzie.
Przeczytaj, co o finale sądzi Marta Sędzicka >>>
- Z drugiej strony jest model Michał Baryza, czyli zupełna nowość w "Top Model". To, że pokonał Martę jest dużym dokonaniem i sygnałem od widzów, że są otwarci na męską część uczestników.
Zobacz portfolio Michała Baryzy w MaxModels.pl >>>
- Na koniec Osi Ugonoh:) Przyznam szczerze, że bałem się o to, że nie będzie miała szans w naszym kraju, ze względu na kolor skóry.
Zdjęcie z http://instagram.com/michalpirog
Czyli wyniki IV edycji Top Model były miłą niespodzianką?
- Decyzja widzów była balsamem na moje serce. Nadal nie jestem pewien, czy w Polsce jesteśmy otwarci na innych. Tego typu kwestie dotykają mnie osobiście i borykam się z nimi na co dzień. Wiem jak Osi mogła się czuć w szkole i wiem, że przykre sytuacje w stosunku do osób, które są w jakimś zakresie odmienne, się nadal zdarzają.To, że Osi wygrała to wielki znak od milionów widzów, że oceniamy ludzi, a nie szczegóły. To jest niespodzianka, że polscy widzowie oddali tak głosy. Dla mnie to wydarzenie jest pięknym prezentem.
Z uczestnikami był pan najbliżej. Jak pan myśli co sprawiło, że to Osi wygrała program?
- Bardzo lubię Osi, jest niesamowicie dobrą osobą. Ma czyste serce, jest otwarta i autentyczna w tym co robi. Oczywiście jest też bardzo zdeterminowana, co pokazała w programie.
- Zmieniła w sobie dużo. Przed przyjściem do „Top Model" była sportsmenką. Miała zupełnie inną budowę ciała. W jej przypadku schudnąć, czyli tak naprawdę zgubić mięśnie, wbrew pozorom nie było łatwe. Jestem bardzo dumny z tego, że jej się udało.
Zdjęcie z http://instagram.com/michalpirog
Ma pan już kilka edycji za sobą. Co według pana, prowadzącego program, wniósł udział mężczyzn w „Top Model"?
- Jak były same dziewczyny w programie, to było inaczej. Natomiast ta edycja była wyjątkowa. Faceci wnieśli coś takiego do grupy, co pozwoliło na przełamanie kobiecych zasad postępowania i reguł.
Co konkretnie się zmieniło?
- Mężczyźni pomagali łagodzić nerwowe sytuacje uczestniczkom. Byli buforem i dzięki takim prostym słowom, jak „dobra, wyluzuj" rozładowywali napięcie. Z drugiej strony facetom było potrzebne kobiece wsparcie. Gdyby nie one, to w pewnych momentach zabiłby ich testosteron. [śmiech]
Czyli dzięki temu, że grupa uczestników „Top Model" składała się z modelek i modeli, rywalizacja była zdrowsza i wielowymiarowa?
- Tak, można tak powiedzieć. Z pewnością odbywała się na różnych poziomach. Sądzę, że wyszło im to na dobre. W mieszanej grupie jest zupełnie inna energia oraz inne podejście do zadań. Na przykład podczas sesji, praca w parze jest bardziej wymagająca niż pozowanie solo. Nie wystarczyło mieć pomysł tylko na siebie, ale trzeba było również wyczuć drugą osobę i współgrać z nią. Trochę kokietować, romansować, kusić itd. Po prostu trzeba było wykazać się aktorskimi umiejętnościami. Dzięki temu mieliśmy większy wachlarz zadań. Były one ciekawsze i bardziej urozmaicone, niż w poprzednich edycjach.
Faktycznie tego typu sesji było bardzo dużo w tej edycji. Czy uważa pan, że były takie zadania, w których lepiej sprawdzały się kobiety lub mężczyźni?
- Bywały takie zadania, że gdyby w programie były same dziewczyny, to na pewno by się wyłożyły. Ale kiedy faceci mówili, że dana rzecz jest super fajna, to dziewczyny od razu inaczej podchodziły do zadania i przekonywały się do niego. W tym przypadku nie mogły sobie pozwolić na panikę, chciały pokazać, że modele nie są od nich lepsi.
- To działało również w drugą stronę. Czasami, kiedy zadania były mniej męskie, to modele patrząc na gotowość do działania dziewczyn nie odpuszczali, tylko pomimo wszystko walczyli. To było bardzo fajne, że wzajemnie pozytywnie się nakręcali.
Jakie wydarzenie miało dla pana największe znaczenie lub było najmilsze?
- Miłych sytuacji było wiele. Pierwsza, która utkwiła mi w pamięci to niesamowite podejście do pracy z uczestnikami, jakie miał gość programu Tony Ward. Ze względu na to, że był wcześniej tancerzem, na planie odwoływał się do tańca. To była pierwsza osoba, która powiedziała uczestnikom, że taniec jest czymś, co pomaga zarówno w aktorstwie jak i w pozowaniu. Ponadto pomaga również w codziennym życiu. Otwiera i daje pewność siebie oraz pewnego rodzaju umiejętność oszukiwania natury w niekomfortowych sytuacjach. Przez cztery edycje czekałem, żeby ktoś to powiedział :)
Zobacz sesję z udziałem Tonego Warda >>>
- Druga sytuacja to niesamowite spotkanie z Bar Refaeli. Znałem się z jej tatą, ale z nią nigdy wcześniej nie udało mi się spotkać. I w końcu dopiero przy programie, który prowadzę, mieliśmy okazję się poznać :)
Zobacz sesję z Bar Refaeli >>>
- Natomiast najpiękniejszą rzeczą w IV edycji „Top Model" było to, że większość uczestników się zaprzyjaźniła. To było niezwykłe, że w trudnych sytuacjach nie tylko byli ze sobą, ale również za sobą, wspierając się wzajemnie.
rozmawiała: Ewelina Sarad
Zdjęcie główne: Materiały prasowe TVN