Pokaż odpowiedzi: Chronologicznie | Od najwyższej oceny
11 wyświetleń
OdpowiedzPrzejdź do spisu treściTemat mocno kontrowersyjny z różnych względów. Między innymi dlatego, że ingeruje w sferę podejmowania decyzji przez drugą osoby. Często jest jednak tak, że niektórzy robią coś uważając, że tak właśnie należy postępować, że to jest standardem. Między innymi dlatego, że ci, którzy wiedzą, uważają, że nie ma sensu bić piany. Ja nie mam nic przeciwko temu aby trochę tej piany powstało.Zacznę może nietypowo od tego, że mój pies nie sra do "gniazda" w którym siedzi. Czyli nie mam problemu z moczem w przedpokoju i kupą gdzieś w zagięciach sofy. Notariusze dokładnie to samo - mają swoje stawki, których się trzymają. Żaden z nich nie konkuruje z drugim cenami. Bo proszę Państwa... konkurencja cenowa nie jest jedynym sposobem konkurowania. Warto o tym pamiętać.Wielu fotografików leje rzewne łzy z powodu takiego, iż nawet sprzęt im się nie amortyzuje. Dlaczego? Dlatego, że fotograficy nie są jak psy czy notariusze i sami pod sobą dołki kopią.Znacie jakieś kapele, które chodzą po weselach i grają za darmo, bo mają taką pasję? Albo mechanika samochodowego, który hobbystycznie naprawia samochody - oczywiście części kupuje za własne. Wbrew pozorom, w branży foto również nie ma akcji "za darmo". Problem polega na tym, że jakiś czas temu ktoś opacznie zrozumiał hasło TFP właśnie jako "za darmo". Stopniowo coraz więcej osób przyjmowało takie tłumaczenie, a jak wiadomo - kłamstwo powtórzone 1000 razy staje się prawdą.Powiedzmy sobie to wyraźnie: TFP =/= ZA DARMOI zapis dla humanistów:Zdjęcia za pozowanie (w wolnym tłumaczeniu) to nie to samo co "zdjęcia za darmo".Czym więc jest TFP? TFP to nic innego jak barter. Teraz uwaga, będzie można błysnąć w szkole. Barter, to wymiana bezgotówkowa, czyli towar (bądź usługa)
za towar. Strony uzgadniają wartość towarów lub usług i dążą do tego,
żeby bilans był zerowy.Ja rozumiem, że fotografia może być wyłącznie hobby. Jednak to, że coś jest wyłącznie hobby nie oznacza, że nie ma to realnej wartości. Dla przykładu bardzo dobry fotograf, który zrobi darmową sesję niedoświadczonej dziewczynie - w tym przypadku nie ma mowy o TFP. To jest wyłącznie prezent, darowizna, a nawet jałmużna. To samo w drugą stronę - świetna modelka, potrafiąca pozować - jeśli pozuje za free kiepskiemu fotografikowi, to robi mu dzień dziecka, a nie sesję TFP.Jeszcze raz - sesja TFP ma miejsce wyłącznie w sytuacjach, w których obie strony wnoszą w miarę tej samej wartości wkład. Ja zdaję sobie sprawę z tego, że trudno to określić. Nie jest to jednak niemożliwe. Jakie poziomy współpracy mają sens?Początkujący fotograf, z początkującą modelką. Tutaj sprawa jest prosta, aczkolwiek komiczna. Ten sam poziom, wartość ich usług porównywalna, więc to co robią śmiało można nazwać TFP. Dlaczego napisałem, że komiczna? Ponieważ obie strony niewiele wiedzą o tym co powinny robić. Efekty będą kiepskie, nauki z tego niewiele. Z tego powodu nie ma sensu organizować sesji dumnie zwanej TFP - niech fotograf zaproponuje koleżance, że porobi jej kilka zdjęć, modelka niech poprosi koleżankę aby coś jej cyknęła. Efekty dokładnie te same, a znacznie mniej stresu.Dobry fotograf i dobra modelka. W sumie sprawa jeszcze prostsza - oni już po prostu wiedzą na czym to polega, co chcą osiągnąć i razem tworzą cuda.Kiepski fotograf i dobra modelka (bądź odwrotnie - kiepska modelka, która stanie przed obiektywem nazywa pozowaniem oraz fotograf snajper jeśli chodzi o ustrzelenie właściwego światła). Jak widzicie są dysproporcje, które trzeba zniwelować. Można w formie gotówkowej, można w formie bezgotówkowej i tutaj jest pole do popisu dla TFP (ale w tym realnym znaczeniu). Strona kiepska, swoje braki nadrabia czymś innym. Może to byś prześwietny pomysł, możliwości jego realizacji (np. załatwienie wejściówki w ciekawe miejsce, załatwienie ciekawego pojazdu, np. Enterprise, załatwienie wsparcia strony trzeciej np. wizażystki czy stylistki)... cokolwiek. Ważnym jest, aby podejść do tematu rozsądnie i odpowiednio to wycenić. Uwaga do modelek - samo rzucenie np. "mam pomysł! sesja jako księżniczka na ziarnku grochu!" - to jest gówno wart pomysł.Pojawia się problem określenia tego, kto jakie środki angażuje. To ja może znowu od strony modelek, bo to mi jakoś bliższy temat (inteligentne osoby odniosą to do swoich realiów). Jeśli na sesję załatwisz piękną suknię balową - ma to wartość. Jeśli na sesję przyjdziesz w zwykłych jeansach czy spódniczce i jako argumentu używasz "no przecież ja też inwestuję - w ciuchy!". Na taki "argument" odpowiem krótko - puknij się w czoło. Fotograf też przychodzi w spodniach, a nie z wężykiem spustowym na wierzchu. Jeśli jako argumentu chcesz użyć, że przecież kupujesz kosmetyki - miej taką cerę, abym w PhotoShopie nie musiał się przy niej dziabać kolejnych kilku godzin. Jeśli jest inaczej, to Twoje kosmetyki są tyle warte co i kosmetyki fotografa. Wniosek? Brakuje Ci karty przetargowej, a fotograf nadal jedną ma - sprzęt, który jednak kosztuje. Tutaj uwaga do fotografów - pamiętajcie o tym zużyciu. Nawet jeśli stać Was bezproblemowo na zakup nowego, to szanujcie siebie i innych na tyle, aby to jednak na siebie pracowało. Pamiętajcie o czasie, którego wymaga przygotowanie zdjęć. Sama sesja dla fotografa, to zazwyczaj wierzchołek góry lodowej.TFP jak najbardziej ma rację bytu. Jednak przed realizacją takiego projektu musimy sobie odpowiedzieć, w jakim celu to robimy. TFP ma przynosić korzyści obu stronom, a nie tylko jednej lub co gorsza żadnej. Jeśli mi się nudzi, to nie pstrykam TFP komukolwiek dla zabicia czasu. Organizuję taką sesję z osobą, która pozwoli mi wejść o stopień wyżej. Jeśli takiej osoby nie znajdę - robię przyjemność komuś z moich znajomych, albo poczytam o technikach fotografowania, pozowania, czy kładzenia cieni na powiekach.W niektórych dyskusjach padł argument ze strony pewnego fotografa, że nie ma serca brać tej 100 od jakiejś młodej, chcącej spełnić swoje marzenia, która zazwyczaj tej 100 po prostu nie ma. Powiem inaczej - choćby dla zasady powinien. Po pierwsze dlatego, że jeśli moim marzeniem jest zwiedzić Bora-Bora ale mnie nie stać, to nie lecę. Albo odkładam pieniądze. To mnie uczy szacunku do nich i świadomości, że czasem realizacja marzeń wymaga wyrzeczeń, ogromnej pracy. Po drugie pokazuje, czy faktycznie jest to moim marzeniem, czy wyłącznie zachcianką.O to właśnie chodzi - czy jesteście pewni, że faktycznie pomagacie spełniać czyjeś marzenia? A może wyłącznie czyjeś zachcianki? Inny fotografik uznał, że faktycznie - kogoś może nie stać na dobrą sesję, ale o tym marzy. Dał inną możliwość - zapracowania na sesję poprzez posprzątanie jego mieszkania. Czy ktoś się zgłosił? Z tego co wiem jedna małolata go ochrzaniła, jak śmie z takimi propozycjami wychodzić, ona chce ZA DARMO. To niech się zgłosi do koleżanki, bo APELUJĘ O ROZPOCZĘCIE SEZONU OCHRONY PRAWDZIWEGO ZNACZENIA SESJI TFP.Na koniec wspomnę dlaczego warto wynająć kogoś lepszego i zapłacić tej osobie. Ponieważ to procentuje wynikami. Gdy chciałem się nauczyć tańczyć to wykupiłem kurs u zawodowych tancerzy. Nauczyłem się więcej, niż gdybym pod budką z piwem poprosił jakiegoś dresa (zapewne częstego bywalca dyskotek), o to aby za darmo pokazał mi parę kroków. Chociaż podejrzewam, że i on mógłby próbować mnie skasować, bo i taki dres bardziej się szanuje, niż fotograf. Wracając do sedna - tańczyłbym teraz jak dres, a nie jak osoba, która faktycznie tańczyć potrafi.Jeszcze jedno mi przyszło do głowy... problemem może być sytuacja gdy ktoś TFP traktuje jako możliwość wyrwania "towaru". Wtedy samą szansę poderwania kogoś traktuje jako[...]