Haha, dzięki! Sama sobie gratuluję odwagi, szczególnie kiedy Janek wrzeszczał ze swojej przepaści ( a był w gorszych miejscach, niż ja, co mnie o zawał przyprawiało:), żebym się wychylała do przodu. Samo się tak poustawiało, jak listopadowy wiaterek z 5 stron ciągnął płachty do przodu, czad!!