''Dążą tylko do tego, żeby iść na jakąś imprezę a później cały tydzień z zamiłowaniem przekrzykiwać się w tym, kto mniej pamięta'' - hehe, to mnie rozbawiło. To dość bolesna prawda o młodzieży, niestety. Myślę jednak, że nawet ta powszechna dostępność muzyki nie musi być zła - jeżeli znajdziemy złoty środek i będziemy potrafili przy nawale wszystkiego, ogarnąć to co się dzieje w świecie muzyki, to będzie dobrze. Ja siłą rzeczy muszę. Chcę poznać jak najwięcej, starając się nie tracić na jakości. Ale jak wchodzę do Empiku by czasem kupić płytę prywatnie, dla siebie, nie do recenzji to ręce opadają...
Rozwoju techniki nie powstrzymamy i ma to swoje strony negatywne jak i pozytywne. Osobiście nie opowiadam się żadną ze stron, bo byłabym hipokrytką, mówiąc, że sprzeciwam się takiemu rozowojowi wypadków, skoro sama korzystam z dóbr nowoczesnej technologii. Ale samą ideę świadomego i tym samym uważnego słuchania muzyki popieram. Czasem trochę marzę za życiem w czasach naszych rodziców, kiedy to z uchem przy głośniku, czekali na ulubioną piosenkę, a kiedy to już poleciała można się nią było roskoszować ichwytać, to czego nie da się uchwycić słuchając czegoś setki razy...
Wiem, że Floydzi pod tzw. muzykę rozrywkową się łapią, ale jednak kiedy mówi się o nich w tym kontekście, to brzmi jednak kuriozalnie. Z tych powodów o jakich piszesz zdecydowałam, że nie pójdę do szkoły czy akademii muzycznej...I nie żałuję;)