Fotograf specjalizująca się w modzie i beauty, tegoroczna laureatka Viva! Photo Awards 2013. Przeważnie pracuje w Krakowie, jednak jest otwarta na podróże w najdalsze zakątki świata. Niedawno powróciła z Bukaresztu, gdzie realizowała sesję dla "Harper's Bazaar". Poznajcie tryskającą optymizmem Weronikę Kosińską.
Katarzyna Denkowska: W pani portfolio zdecydowanie więcej jest fotografii kobiet niż mężczyzn. Z kobietami lepiej się pracuje?
Weronika Kosińska: Szczerze mówiąc, kobiety wydają mi się po prostu piękniejszymi stworzeniami niż mężczyźni :) Są też bardziej plastyczne, w tym sensie, że stylizacja, fryzura, makijaż potrafią pokazać jedną kobietę w niezliczonej liczbie odsłon. A to sprawia mi mnóstwo radości. Muszę jednak przyznać, że praca z nielicznymi, ale jednak, mężczyznami także była dużą przyjemnością i wspominam ją bardzo miło.
fot. Weronika Kosińska, modelka Ewa Kępys
fot. Weronika Kosińska, model: Ciprian Silasi
W jaki sposób nabywa się umiejętności fotograficznych? Lepiej być samoukiem czy uczęszczać na kursy i warsztaty? Jak było w pani przypadku?
Każdy raczej musi znaleźć swój sposób na fotografię i swoją w niej drogę. Nie wierzę w uniwersalne rozwiązania. Ja akurat uczyłam się wszystkiego sama i z książek, dużo też rozmawiałam z osobami, które zajmowały się fotografią zdecydowanie dłużej ode mnie. Dzięki życzliwości wielu ludzi nauczyłam się mnóstwa rzeczy, a dalej po prostu je wykorzystywałam, eksperymentowałam. No i przede wszystkim robiłam mnóstwo różnych sesji zdjęciowych.
fot. Weronika Kosińska, "Harpers Bazaar" Nov-Dec 2013
Wiemy, że pani prace zostały docenione przez redaktora naczelnego „Harper's Bazaar" Romania, dzięki czemu mamy przyjemność oglądać tam znakomite zdjęcia pani autorstwa. Jak wspomina pani tę współpracę?
Bukareszt to moje mityczne miasto, w którym zakochałam się na amen jakiś rok temu. Od tamtego czasu staram się jak najczęściej tam wracać, mam tam także kilkoro wspaniałych przyjaciół i wielu znajomych bardzo utalentowanych ludzi, z którymi pracuję przy każdej możliwej okazji. I tak oto ta moja rumuńska miłość zaowocowała współpracą z „Harper's Bazaar" - wspominam ją z wielką przyjemnością. Cała ekipa była przemiła, zresztą większość z osób uczestniczących w sesji już wcześniej znałam. Dodatkowo Ina, urocza stylistka „Harper's Bazaar", zainspirowała mnie swoimi pomysłami i zestawieniami, które przygotowała, a niektóre z nich nawet przemyciłam do własnej garderoby. A podczas całej sesji po studiu szalała Tina, czyli pies mojego przyjaciela, również fotografa, i najbardziej zwariowane zwierzę, jakie spotkałam. Mogę powiedzieć, że porównanie go do psa z filmu "Maska" wcale nie będzie przesadą... Swoją drogą, to chyba najczęściej „publikowany" psiak w Rumunii - niejednokrotnie gościł na łamach znakomitych magazynów.
fot. Weronika Kosińska, modelka: Marsha (Fashion Color)
Przeglądając najbardziej znane w branży portale modowe, nowojorskie, australijskie, brytyjskie, odwiedzane przez internautów z całego świata, można zobaczyć sporo pani zdjęć. Na MaxModels.pl pani portfolio także cieszy się dużym powodzeniem. Czy docenienie przez portale jest dla pani istotne? Czy może bardziej satysfakcjonuje panią współpraca z prestiżowymi magazynami?
Wszelkie portale branżowe i networking w ogóle są dla mnie ważne. Cenię sobie możliwość podzielenia się swoimi zdjęciami z ludźmi z tak różnych zakątków świata. Co nie zmienia olbrzymiej radości i satysfakcji ze współpracy z magazynami. Wydrukowana fotografia zawsze mnie porusza. :)
Czym różni się wykonywanie zdjęć dla danego zleceniodawcy, np. firmy produkującej kosmetyki, od indywidualnego projektu?
Duży klient najczęściej ma bardzo konkretne i doskonale sprecyzowane wymagania, niejednokrotnie fotografuje się według wcześniej rozpisanego storyboardu. Z jednej strony bardzo usprawnia to pracę, z drugiej - może troszkę zmniejsza pole improwizacji, aczkolwiek zawsze można zaproponować coś dodatkowego, a poza tym mimo konkretnych wymagań jestem przekonana, że ostateczny efekt i tak będzie się różnił w zależności od fotografa, który stanie za aparatem i „zobaczy". A indywidualny projekt... wiadomo - morze możliwości, wszelka improwizacja dozwolona, aczkolwiek ja najczęściej mam dość konkretne wyobrażenia, co i jak chciałabym zrobić, i pracuję jedynie w pozornym chaosie. Satysfakcję daje mi zaś jeden i drugi rodzaj fotografowania.
fot. Weronika Kosińska, modelka: Nela Ly
Jakby miała pani określić swoje fotografie maksymalnie trzema określeniami, to jakie by to były?
Kobiece. Harmonijne. Kolorowe. A dlaczego? Takie określenie przyszły mi „najmocniej" do głowy, trudno powiedzieć dokładnie dlaczego. Po części pewnie z tego powodu, że często słyszę takie opinie od różnych osób, a także sama o nich tak myślę.
Z pewnością niebawem usłyszymy o pani kolejnym sukcesie... Czy obecnie pracuje pani nad jakimś większym projektem?
Obecnie staram się pozamykać wszystkie najważniejsze sprawy przed nowym rokiem i trochę odpocząć. Oczywiście głowa mi pęka od kolejnych pomysłów, ale większe plany zostawiam na styczeń i kolejne miesiące. Chciałabym na pewno stworzyć trzecią serię zdjęć z mężczyznami i kobietami w rolach głównych. Pierwsza z nich to Blackened Kiss, nagrodzona w konkursie Viva! Photo Awards 2013, druga ukaże się pod koniec stycznia w „Mieście Kobiet". Potem planuję przekształcić ten „tryptyk" w wystawę. To byłoby wspaniałe i mam nadzieję, że się spełni.
fot. Weronika Kosińska, modelka: Kaja 8fi
Zatem życzę tego pani w Nowym Roku. :) Trzymam kciuki. I jeszcze na koniec: nawiązując do pani zdjęcia portretowego, którym otwieramy wywiad: dlaczego Amelia?
Amelia to taki zawadiacki ukłon w stronę wszystkich osób, które mówią mi - mniej więcej trzy razy dziennie - że bardzo przypominam im Audrey Tautou z filmu o tym tytule. Któregoś zatem wieczoru postanowiłam zrobić serię takich autoportretów.
Dziękuję za rozmowę!
rozmawiała: Katarzyna Denkowska
zdjęcie główne: Weronika Kosińska