Sztywne kanony piękna od dłuższego czasu przestały już obowiązywać. Świat mody otworzył się na naturalność i różnorodność, w czym niemałą rolę odegrała popularyzacja mediów społecznościowych. Platformy do udostępniania zdjęć oraz wideo zapoczątkowały prawdziwą rewolucję w myśleniu o ciele, dopuszczając do głosu kobiety o rozmaitych sylwetkach, kolorach skóry i w różnym wieku.
Dwie strony medalu
Wiele mówi się o tym, jak serwisy społecznościowe wypaczają postrzeganie świata, zakłamując rzeczywistość, którą przedstawiają. Wszechobecna idealizacja, szczególnie ciała i fizyczności, bardzo często wpływa negatywnie na poczucie własnej wartości wielu z nas, utrudniając oswojenie kompleksów oraz pracę nad samooceną. W odpowiedzi na te właśnie problemy coraz więcej influencerek zaczęło walkę z idealizowaniem kobiecego ciała, co zapoczątkowało prawdziwą rewolucję. W myśl ruchu bodypostive - ciałopozytywności - gwiazdy, celebrytki i modelki przekonuje do akceptacji i pokochania swojego (nie)doskonałego ciała, otwarcie mówiąc o swoich kompleksach oraz publikując zdjęcia z widocznym cellulitem czy rozstępami.
Jedną z ostatnich akcji przeciwko promowaniu wyidealizowanych kanonów piękna, zapoczątkowała blogerka Justyna Lis. Swoim wpisem o sztucznym kreowaniu rzeczywistości w mediach społecznościowych, influencerka rozpoczęła wyzwanie #szczereciało. Blogerka pokazała, jak odpowiednie ustawienie, światło czy nawet pora dnia wpływają na wygląd naszego ciała, a co za tym idzie, jak w łatwy sposób można manipulować swoim wyglądem na zdjęciach, tak aby wyglądać jak najkorzystniej. We wpisie Lis zachęca do akceptacji swojego wyglądu oraz niedoskonałości, podkreślając, że „idealne ciała nie istnieją, a to, że czegoś na zdjęciu nie widać, nie znaczy, że tego nie ma". Z dnia na dzień akcja zapoczątkowana przez blogerkę coraz bardziej się rozrasta, a w sieci odnaleźć można coraz więcej zdjęć opatrzonych hasztagiem #szczereciało, co dowodzi tylko tego, jak bardzo takie wyzwania są potrzebne.
W ramach buntu przeciwko propagowaniu często niemożliwych do osiągnięcia kanonów piękna, Aleksandra Domańska zapoczątkowała w ubiegłym roku jedną z najbardziej popularnych tego typu akcji #ciałoboginizaniccięniewini. Publikując niewyretuszowane fotografie z widocznym cellulitem, fałdkami czy wystającymi boczkami, aktorka rozpoczęła dyskusję na temat samoakceptacji oraz wyidealizowanych standardów piękna. Domańska namawiała i wciąż przypomina o tym, jak ważne jest pokochanie swojego ciała, takim jakim jest i oswojenie swoich kompleksów. W ślad za gwiazdą na profilach wielu znanych osób pojawiły się fotografie opatrzone hasztagiem wymyślonym przez aktorkę. Do akcji #ciałoboginizaniccięniewini włączyły się między innymi Aleksandra Żebrowska, modelka plus size Ewa Zakrzewska czy blogerka modowa Maffashion.
Na upiększanie zdjęć w sieci poprzez dostępne w aplikacjach filtry, zwróciła w swoich mediach społecznościowych uwagę modelka Zuza Kołodziejczyk. Zwyciężczyni trzeciej edycji „Top Model" opublikowała na Instagramie zdjęcie swojej twarzy przed i po obróbce. Zmiana widoczna jest gołym okiem, a jak pisze sama modelka, obróbka trwała zaledwie kilka chwil: „Nie zdawałam sobie sprawy z tego, co z twarzą potrafią zrobić aplikacje. Wrzucam to jako ostrzeżenie. Po lewej ja bez żadnych filtrów, po prawej coś co powstało w jednej z apek po dosłownie kilku kliknięciach. Dla mnie to jest przerażające i uważam, że każdy powinien mieć świadomość po jakie sztuczki sięgają dziś ludzie żądni internetowej sławy". Kołodziejczyk w swoim wpisie podkreśliła, że wrzucanie do sieci poddanych obróbce zdjęć jest nie tylko nieuczciwe, ale w negatywny sposób oddziałuje na psychikę wielu kobiet. Według Zuzy takie zachowanie „wpędza nas w kompleksy, co coraz częściej kończy się chirurgią plastyczną".