Brian Dowling jest amerykańskim fotografem z Los Angeles, który tegoroczne lato postanowił spędzić w Warszawie. Wydał książkę "Redhead Beauty", w której znajdują się zdjęcia ponad 100 rudowłosych kobiet z 20 krajów. W swoim portfolio ma także zdjęcia takich gwiazd, jak: Angelina Jolie, Charlize Theron, Wiz Khalifa, Snoop Dogg, Lana Del Rey... Nam opowiedział o kulisach planu teledysku Sii "Chandelier". Zdradził, jakie zdjęcie przyniosło mu tak duże zyski, że opłacił z nich roczny czynsz. A także wyjaśnił, dlaczego założył konto w serwisie Maxmodels!
Zobacz portfolio Briana w Maxmodels >>>
Kamila Bińczak: - Jak to się stało, że zostałeś fotografem?
Brian Dowling: - To był to całkowity zbieg okoliczności. Dziewczyna, z którą byłem w tym czasie, sprzedawała ubrania na eBayu. Przekonałem ją, że będzie mogła więcej zarobić, jeśli przestanie wrzucać zdjęcia ubrań na manekinach i zacznie prezentować je na sobie. Zacząłem robić jej zdjęcia i sprzedaż wzrosła z 15 na 60 dolarów za sukienkę. To było dla mnie niesamowite, że fotografowanie ubrań na ładnej dziewczynie okazało się tak skutecznym działaniem marketingowym.
Charlize Theron, fot. Brian Dowling
Wiz Khalifa, fot. Brian Dowling
Niedługo później, mój wujek, który hobbystycznie zajmuje się fotografią, opowiedział mi historię, jak tydzień wcześniej próbował dostać się za kulisy koncertu Boba Dylana. Miał tylko małego Nikona z kitowym obiektywem, ale wpuścili go! Po koncercie nawet spotkał Dylana, to mną pozytywnie wstrząsnęło! Od tego momentu starałem się wykorzystywać fotografię do udziału w różnych wydarzeniach. Zacząłem chodzić na mecze futbolu amerykańskiego, ale szybko przekonałem się, że z fotografii sportowej nie ma pieniędzy, więc zacząłem fotografować na New York Fashion Week. Dwa lata później pracowałem już dla Atlantic & Sony Records. Moim pierwszym zleceniem z udziałem celebrytów było fotografowanie teledysku Kings of Leon.
London Fashion Week, fot. Brian Dowling
Jak wybierałeś kraje, które odwiedziłeś i jak znajdowałeś tam modelki do książki "Redhead Beauty"?
- Wspaniałą rzeczą w fotografii jest to, że podróże możesz sobie odpisać od podatku. A jeśli chcesz stworzyć książkę, możesz sobie odpisać wiele podróży ;) Dlatego ja po prostu podróżowałem tam, gdzie chciałem. Dziewięćdziesiąt procent modelek znajdowałem na Instagramie. Tylko raz skontaktowałem się z agencją, byłem w Australii i nie mogłam znaleźć tam żadnych rudowłosych.
Powiedziałeś: "Chcę, żeby moje obrazy pokazywały naturalne piękno kobiet o rudych włosach, które spotkałem w ponad 20 krajach (...) Chcę, żeby te zdjęcia były prawdziwym odbiciem tego, jakie te modelki są. I żeby zakończyły stereotypy dotyczące rudych osób". - Czy możesz powiedzieć, że ten projekt coś zmienił?
- Jeśli pytasz o duże zmiany, to na pewno nie, ale mi nigdy nie zależało mi na tym, żeby wygłaszać wielkie, publiczne oświadczenia. Kiedy zdjęcia zaczęły krążyć po sieci, bawiło mnie to, co ludzie myśleli, że chciałem osiągnąć. Wcale nie próbowałem zmienić świata. Chciałem po prostu zrobić fajne zdjęcia i miałem nadzieje, że będą się podobać ludziom. Ciężko jest mi to zrozumieć, ale dostawałem tysiące maili i komentarzy na temat tego, jak moje zdjęcia i książka pomogły ludziom wzmocnić poczucie własnej wartości. Jestem z tego powodu bardzo szczęśliwy, ale tak, jak wspomniałem - nie sądzę, że jestem w stanie zmienić czyjeś życie. Ale naprawdę cieszę się z tego, że mogę sprawić, że ludzie się uśmiechają dzięki moim pracom.
"Redheads in LA" fot. Brian Dowling
Wciąż szukasz rudowłosych modelek? Będziesz kontynuował swój Instagramowy projekt, czy pracujesz już nad czymś innym?
- Książka została już wydrukowana, ale chętnie zrobię więcej zdjęć, jeśli znajdę ciekawe twarze w Warszawie. W następne podróże udam się do Gruzji i Tajlandii, ponieważ w obu tych krajach jest niesamowite jedzenie. Ale ja wątpię, że znajdę tam naturalnie rudowłosych ludzi.
Chciałbym jednak znaleźć wydawcę książek. Sprzedałem na własną rękę 1000 egzemplarzy "Redhead Beauty" online, ale bardzo chciałbym móc dalej podróżować i zobaczyć swoją książkę w takich sklepach, jak Empire czy Amazon. Jeśli tak by się stało, to pojechałbym do Afryki Południowej, Brazylii i Mongolii. Są tam wyjątkowe, rudowłose osoby, których zdjęć jeszcze brakuje w mojej serii.
Jak trafiłeś na plan teledysku Sii "Chandelier"?
Byłem fotografem dla RCA/Sony Records, więc znalazłem się tam na prośbę wytwórni płytowej.
Maddie Ziegler na planie "Chandelier", fot. Brian Dowling
Powiedziałeś: "To było piękne widzieć i słyszeć, jak wizje Sii ożywają w tańcu Maddie". Czy możesz zdradzić coś więcej o kulisach z planu "Chandelier"?
- Wideo zostało nakręcone w starym budynku, w centrum Los Angeles, w którym kiedyś mieściła się siedziba gazety. LA jest dziwnym miejscem, ten dwudziestopiętrowy budynek stoi pusty i służy tylko do filmowania. Kiedy po raz pierwszy spotkałem Maddie, miała na sobie charakterystyczną perukę, a jej ciotka robiła jej zdjęcia na Instagrama. Zapytałem wtedy o jej konto i pomyślałem "Holy shit!". Miała już wtedy ponad milion followersów. Była już dość znana z programu telewizyjnego "Dance Mom's" i tak znalazła ją Sia. Nie znałem wtedy tego show, ale pomyślałem, że to chyba dobrze, że nie oglądam programów o tańczących dziesięciolatkach, haha!
Sia i Maddie na planie teledysku "Chandelier", fot. Brian Dowling
Co cię sprowadza do Polski?
- Będę mieszkać w Warszawie do końca lata, a potem przenoszę się do Mediolanu, gdzie będę pracował. Rodzice mojego przyjaciela mają mieszkanie w pobliżu Starego Miasta w Warszawie, z którego nie korzystają. Wynająłem je, aby uciec z Berlina i skupić się na nowych pomysłach. Wiem, że narzekanie jest sportem narodowym w Polsce, ale o dziwo, bardzo lubię Polskę! Moja była dziewczyna jest Ukrainką i studiowała we Wrocławiu, więc często przyjeżdżaliśmy do Polski. Myślę, że polska i amerykańska mentalność jest sobie bliższa niż np. amerykańska i niemiecka. Dlatego w Polsce bardziej czuje się jak w domu. Uwielbiam też chodzić po Starym Mieście nocą!
Monika "Jac" Jagaciak, fot. Brian Dowling
Pracujesz z modelkami, ale fotografujesz także imprezy, w których uczestniczą znani celebryci. Jaki rodzaj fotografii daje ci najwięcej satysfakcji?
- Ze względu na całą pracę, którą wykonałem przy powstawaniu zdjęć do mojej książki, powiedziałbym, że to właśnie z nich jestem najbardziej dumny. Mam naprawdę wiele pomysłów, rozpoczynam pracę nad nimi, ale często nie kończę. Cieszę się, że udało mi się skupić na książce, choć było to niesamowicie stresujące.
A czysta satysfakcja? Zrobiłem kilka zdjęć Katy Perry całującej Rihannę w ramię podczas MTV VMA w 2012 roku. Pięć sekund fotografowania opłaciło mój roczny czynsz.
Snoop Dogg, fot. Brian Dowling
Powiedziałeś, że fotografowanie celebrytów na imprezach jest bardzo powierzchowne. Współpracowałeś z MTV, Fox, Getty Images. Powiedz mi coś więcej o tej pracy.
- To zabawne i ekscytujące, ale polega głównie na marketingu i zarabianiu pieniędzy. To trochę, jak codziennie odkrywać, że Święty Mikołaj nie jest prawdziwy. Zdajesz sobie sprawę, że Rihanna nie wybiera sobie sama ubrań, że płacą jej za założenie sukienki, wypicie konkretnego rodzaju wódki na imprezie, czy za bycie zauważoną podczas wysiadania z Marcedesa. Pomyśl, co robią dziś Instagramowi infuencerzy - to właśnie robią gwiazdy już od jakichś 70 lat.
"Breaking Bad final party", fot. Brian Dowling
To nie jest też tak, że idziesz na imprezę i po prostu robisz zdjęcia gwiazdom z listy. Często nie otrzymasz zaproszenia na żadne wydarzenie. Powiedzmy, że jestem na urodzinach Katy Perry. Jeden z trzech jej menadżerów mówi mi, kiedy mogę robić zdjęcia. Czasami nawet jest stażysta, który chodzi za mną, aby upewnić się, że nie robię żadnych zdjęć! Czasem robię zdjęcia przez cztery czy pięć godzin, a oni pozwolą mi wysłać tylko jedno, albo maksymalnie cztery zdjęcia do prasy. Dlatego gwiazdy wyglądają tak idealnie na zdjęciach. To trochę tak, jak z robieniem sobie selfie. Robisz ich dwadzieścia i pokazujesz światu najlepsze.
Gary Oldman, Anne Hathaway, Joseph Gordon-Levitt, fot. Brian Dowling
Pracowałem też dla Heidi Klum przez tydzień. Ona współpracuje z Coca-Colą Light, ale jej nie cierpi. Jednak w garażu Heidi można znaleźć palety z Coca-Colą Light. Zapytałem ją o to i okazało się, że robią dla niej coś specjalnego - zwykłą Colę przelewają do puszki po Coca-Coli Light... To szalone!
Ze wszystkich ludzi, których sfotografowałeś, kto był dla ciebie najważniejszy?
Nie mam ulubionego zdjęcia, ani takiego, które uznałbym za dzieło sztuki. Ale mam świetne wspomnienia związane z tym, jak zrobiłem kilka zdjęć. Jako dziecko uwielbiałem Stevie'ego Wondera i Eddie'ego Murphy'ego. Oglądanie ich grających razem na fortepianie w programie telewizyjnym, przy którym pracowałem, przywołało wspomnienia z dzieciństwa. Zrobiłem też zdjęcie rudowłosej modelce w Morzu Czarnym. Ona nie mówiła w ogóle po angielsku, a ja znałem może z 200 słów po rosyjsku. Z odrobiną szczęścia i translatorem Google zrobiliśmy zdjęcia, z których naprawdę jestem zadowolony! Pamiętam też zdjęcie, które zrobiłem obsadzie "Gry o tron". Wykonałem naprawdę słabą pracę podczas tego zlecenia, ale jest z nim związana ciekawa historia, która dała mi cenną lekcję.
Alisha, Oddesa, Ukraina, fot. Brian Dowling
Co to za historia?
Oglądałem i uwielbiałem pierwszy sezon serialu "Gra o tron", ale nigdy nie czytałem książek. Mieliśmy wielką premierę na początku drugiego sezonu w Hollywood i kręcił się tam stary facet z brodą, który wyglądał, jakby zgubił się na czerwonym dywanie. Cały czas zadawałem sobie w głowie pytania: "Kim jest ten człowiek?", "Czy powinienem wezwać ochronę?". Nagle ten facet siada na Żelaznym Tronie, ja wraz z obsadą byłem tuż obok, na czerwonym dywanie. Pomyślałem, że muszę do niego podejść, przeprosić go i powiedzieć, żeby odszedł, bo obsada serialu nadchodzi. Nagle Lena Headey krzyknęła: "George!", podbiegła do niego i uścisnęła się z nim. Okazało się, że ten facet, o którym myślałem, że jest bezdomnym rybakiem, to George R.R. Martin, autor "Gry o tron". Nauczyło mnie to, żeby nie osądzać ludzi i na każdej imprezie traktować wszystkich poważnie. Naprawdę nie wiesz, kto jest kim, bez znaczenia, jak wygląda.
Ludzie pytają mnie, jak udało mi się sfotografować tak wiele ciekawych wydarzeń. Myślę, że nie jestem najlepszym fotografem na świecie, ale za to jestem miły. To, że nie jestem chamem, naprawdę pomogło mi zajść daleko w branży.
Angelina Jolie, fot. Brian Dowling
Sfotografowałeś gwiazdy modelingu, np.: Carę Delevingne, Adrianę Limę, Mirandę Kerr... oraz inne, znane osoby takie, jak Lana Del Rey, Wiz Khalifa, Snoop Dogg i Charlize Theron. Wielu fotografów o tym marzy. To ekscytujące?
- Dorastając nigdy nie marzyłem o tym, żeby zostać fotografem. Ale mogę powiedzieć, że robienie zdjęć na backstage'u pokazu Victoria's Secret to w pewnym sensie spełnienie chłopięcych marzeń. Każdy dzień pracy w Los Angeles był bardzo ekscytujący, ale też niezwykle stresujący. Było tak wielu ludzi, z którymi współpracowałem, kiedy zaczynali swoją karierę (np. Wiz, Lana, Madelaine Petsch i Monika Jac Jaganiack na NYFW). To zabawne i ekscytujące patrzeć, jak się rozwijają.
pokaz Victoria's Secret, fot. Brian Dowling
Wiz Khalifa, fot. Brian Dowling
Przeprowadziłeś się z LA do Europy. Jaka jest różnica między życiem w Los Angeles, a życiem w Berlinie? Co będzie następne?
- W Los Angeles jest słońce i ludzie się uśmiechają, haha! Chciałbym zacząć fotografować w studiu. Właśnie próbowałem wziąć udział w warsztatach u polskiej fotografki Agaty Serge w Łodzi, ale musiałem jednak pracować w te dni. Mam więc nadzieję, że uda mi się nawiązać współpracę z kilkoma modelkami i fotografami studyjnymi podczas mojego pobytu w Warszawie. To dlatego dołączyłem do MaxModels! :)
Trzymam kciuki za twoje kolejne projekty i jestem pewna, że dzięki MaxModels znajdziesz wiele ciekawych osób, z którymi nawiążesz współpracę!
Matchbox Twenty, fot. Brian Dowling
Matthew McConaughey podczas SAG Awards, fot. Brian Dowling
P. Diddy, fot. Brian Dowling
R. Kelly podczas kręcenia teledysku, fot. Brian Dowling
Rozmawiała: Kamila Bińczak
Zdjęcie główne: Madelaine Petsch, fot. Brian Dowling