Gdy dostałem zaproszenie na finałową galę projektu "Piękna i Bestia" przyjąłem ją z dużymi obawami i strachem, że nie podołam ... Onkologia nie jest tematem, z którym mierzy się człowiek się z uśmiechem na ustach. Ale gdy dotarłem do Nysy i stanąłem na przeciw bohaterek programu, wiedziałem że będzie dobrze. Nie dostrzegłem cewników, kobiet po mastektomii, bólu i cierpienia na twarzy. Ujrzałem ekscytację. Podniecenie. Ten nieodzowny błysk w oku, gdy wiesz, że czeka Cię niesamowita przygoda. A dla moich modelek - bohaterek, sesja zdjęciowa w kostiumach Prepostevolution, a przede wszystkim udział w pokazie mody przed liczną publicznością to nie tylko wyzwanie, ale przede wszystkim niesamowita przygoda, możliwość zmierzenia się ze swoimi ograniczeniami, pokonanie granic i własnych słabości. Co do słuszności decyzji przekonał mnie telefon od jednej z uczestniczek pokazu. Usłyszałem radosnym głosem wypowiedziane: "Marcinku, a czego ja mam się obawiać? Mam 50 lat, wycięty cycek, przeszłam już koszmar, pokaz mody w takich stylizacjach to dla mnie pikuś, fajna przygoda. Nie boję się pokazać na wybiegu w Twoich stylizacjach" I stało się. 8 marca, w dniu kobiet, 10 wspaniałych postaci pojawiło się na wybiegu. Kobiety zdrowe i te mierzące się wciąż z rakiem, młodziutkie i te, dla których mógłbym być synem. Pokochałem wszystkie. Za dystans. Za chęci. Za zaangażowanie. I za uśmiech, jakim każda z nich mnie obdarzyła tego dnia!