Izabella Sapuła to laureatka konkursu Portfolio Roku 2017. Zdradziła nam, skąd biorą się jej niezwykłe pomysły na zdjęcia oraz opowiedziała o kulisach powstawania sesji. Sprawdź, o czym jeszcze rozmawialiśmy z użytkowniczką, której portfolio zdobyło od was największą ilość głosów w plebiscycie.
Zobacz portfolio Izabelli Sapuły >>>
Kamila Bińczak: Raz jeszcze gratuluję tytułu Portfolio Roku 2017! Czy wcześniej zdawałaś sobie sprawę z tego, że tak duża liczba osób wspiera cię i podziwia twoje prace?
Izabella Sapuła: - Bardzo dziękuję, to dla mnie duże wyróżnienie. Tym bardziej, że konkurencyjne portfolia były doskonałe i do samego końca nie było wiadomo, kto otrzyma najwięcej głosów. Finalna rozgrywka między mną, a Marcinem Ciepieniakiem, była bardzo emocjonująca. Ja również podziwiam jego prace. Dopiero na półmetku pomyślałam, że to się dzieje naprawdę i że mogę zdobyć ten tytuł. To dla mnie wielka radość i wielka nagroda. Największym zaskoczeniem było odkrycie, że dookoła mnie jest tak wielu fantastycznych ludzi, na których mogę liczyć, którzy oglądają moje zdjęcia i mnie wspierają. Dotarło to do mnie dzień przed zakończeniem głosowania i bardzo mnie wzruszyło. Pomyślałam wtedy, że bez względu na wynik, już dostałam wspaniałą nagrodę. Miałam poczucie, że to co robię ma sens nie tylko dla mnie, ale też dla innych. Poczułam, że moje prace poruszają odbiorców i być może na moich zdjęciach odnajdują własne historie. A co najważniejsze, że ci ludzie są razem ze mną w moim świecie.
Wyniki plebiscytu na Portfolio Roku 2017>>>
To, co fotografujesz rozgrywa się w sferze fantazji i snów. Przeczytałam, że twoich własnych. Skąd chęć uwieczniania ich w kadrach? W jaki sposób przenosisz je na zdjęcia?
- Nie proszę o swoje sny. Pojawiają się one niespodziewanie, kiedy tylko zamknę oczy. Czasami nie chcę się budzić. Zdarza się, że nie potrafię odróżnić snu od jawy. Czasami też, choć chcę o nich zapomnieć, albo dośnić szczęśliwe zakończenie, one wracają. Są natrętne, nieuchwytne, pełne poszarpanych zdarzeń. Pojawiają się i znikają, często zanim zdążę dobrze się im przyjrzeć. Po przebudzeniu zapisuje to, co pamiętam. Są takie sny, które miesiącami czekają w moim notatniku na pojawienie się odpowiedniej osoby lub scenerii, aby wreszcie móc się zmaterializować. Fotografowanie ich to dla mnie sposób na ich oswojenie, obejrzenie dokładnie z każdej strony i nadanie znaczenia. Mam wrażenie, że są we mnie i wracają dotąd, aż wreszcie zamknę je w kadrze. Tak, jakbym dawała im własne życie i dzięki temu zaczynają istnieć poza mną, robiąc miejsce nowym sennym zjawom. Nie zawsze to, co na zdjęciu, we śnie wyglądało identycznie. Szukam symboli i klimatu, który odda moje emocje, myśli, tęsknoty. Miewam też sny, których boje się dotykać. One wciąż zamknięte są w moim notatniku i czekają, aż będę gotowa.
Jakich zdjęć nigdy nie zobaczymy w twoim portfolio? Czy nie masz czasem ochoty na sesję w zupełnie innym klimacie?
- Oczywiście że mam. Nawet trochę zdjęć w innym klimacie wychodzi spod mojej ręki, a raczej oka. Część z nich nigdy nie była i być może nie będzie opublikowana. Trzymam je (nie wiedzieć dlaczego) w szufladach i na twardych dyskach. Od dawna powstaje cykl O.kruchy pełen rozmytych krajobrazów i autoportretów, a w piwnicy rodzinnego domu powstają pełne niedoskonałości cyjanotypy. Fascynuje mnie człowiek i szukam tego, co ulotne, nieuchwytne. W zasadzie każdy rodzaj fotografii, który pozwala mi dotknąć duszy, może mnie zainteresować. Dziś wydaje mi się, że nie interesuje mnie fotografia produktowa, ale nie zaryzykowałabym stwierdzenia, że tak będzie zawsze. Jestem otwarta na niespodzianki losu i na to, jak bardzo wszystko się zmienia.
Jak wybierasz modelki, z którymi współpracujesz? Jaką rolę odgrywa modelka podczas sesji? Tylko wykonuje twoje wskazówki czy pozwalasz jej na realizację własnych pomysłów?
- W fotografowaniu kocham cały proces. Od chwili, w której powstaje pomysł, aż do finalnej obróbki. Ważna jest każda osoba, która uczestniczy w powstawaniu moich zdjęć. Każda z moich sesji jest dość precyzyjnie zaplanowana i przygotowana, bo wszystko musi do siebie pasować: modelka, miejsce, stylizacje. Często też rozrysowuje kadry. Zawsze zostawiam jednak przestrzeń na pomysły modelek, wizażystek, projektantów i wreszcie osób, które asystują. Mam wielkie szczęście, bo spotykam w życiu cudownych, wrażliwych i kreatywnych ludzi. Pamiętam zdjęcia, na których ktoś podał mi bukiet traw, albo poprawił ogon koguta, żeby był lepiej wyeksponowany i te detale zadecydowały o mocy zdjęcia.
Dla mnie i dla całej ekipy sesja jest wielką przygodą. Jeździmy w ciekawe miejsca, wstajemy przed wschodem słońca, spotykamy niezwykłych ludzi i dzikie zwierzęta. Modelki to dla mnie ogromnie ważne istoty, stają się częścią mojej historii, czasami częścią mnie. Większość z nich znalazłam na MaxModels, ale czasami zaczepiam dziewczyny na ulicy i w sklepach. Doświadczenie nie ma dla mnie żadnego znaczenia. Lubię naturalność, trochę nieśmiałości, kruchości, melancholii w oczach i nade wszystko prawdę. Jestem im ogromnie wdzięczna za zaufanie, otwartość i nie ukrywam, że też za gotowość do wstawania przed wschodem słońca.
Przed sesją zwykle opowiadam im swój sen lub historię, którą będziemy fotografować. Mówię im o tym, jakich emocji szukamy i czasami pokazuję rozrysowane kadry. Chcę, żebyśmy wszyscy mieli w głowie tę samą opowieść, abyśmy szukali tego samego klimatu. Daję modelce wskazówki i jestem jak lustro, bo choć wszyscy wiemy, o czym jest opowieść, to tylko ja mam w głowie kadr. Jednak często dziewczyny robią spontanicznie coś, co mnie zaskakuje, zachwyca i staje się bardzo ważnym uzupełnieniem kadru. W ten sposób moje sny i fantazje staja się naszymi wspólnymi.
Wszystko, co widzimy na twoich zdjęciach, jest tam naprawdę. Zdradź nam kulisy powstawania zdjęć, na których widzimy także zwierzęta. Jak przekonujesz je, żeby zrealizowały twój pomysł na sesję?
- Te zdjęcia są najtrudniejsze, ale też ogromnie fascynujące. Pierwszy raz był prawdziwą lekcją pokory. Opiekunowie zwierząt mają z nimi doskonały kontakt i dzięki temu udaje się zachęcić je lub sprowokować do określonych zachowań. Trzeba jednak pamiętać, że to dzikie stworzenia. Kiedy po raz pierwszy na sesji pojawiła się sowa, interesowała się wszystkim, co było w lesie, a nie koniecznie tym, czym ja chciałam ją zainteresować. Daniele przez większą część sesji biegały dookoła nas. Dziś już wiem, że byliśmy zbyt natarczywi. Sesje ze zwierzętami nauczyły mnie ogromnej uważności, cierpliwości, spokoju, otwartości na ich zachowanie i bycia w gotowości, by zdążyć nacisnąć spust migawki w odpowiednim momencie. Czasami też robię zdjęcia seryjnie, szczególnie jeśli mam całe stado czy watahę, która biega. Zwiększam tym samym szanse na złapanie kadru, na którym mi zależy, albo zbieram materiał, który finalnie złożę w jedno zdjęcie. Część moich zdjęć, na których jest wiele zwierząt, to kadry złożone z kilku lub kilkunastu seryjnych klatek. Każdy element na zdjęciu jest dokładnie tam gdzie był, ale niekoniecznie wszystkie były na tym samym zdjęciu.
Oglądając twoje zdjęcia można naprawdę przenieść się do innego świata. Na czym polega ta magia?
To trudne dla mnie pytanie i obawiam się, że nie znam jednoznacznej odpowiedzi. Jestem szczęśliwa, że ludzie mają ochotą zaglądać do mojego świata, a jeszcze większą radość sprawia myśl, że dostrzegają w moich zdjęciach magię. Prawdę mówiąc często wydaje mi się, że żyję na granicy światów: nocy i dnia, snu i jawy. To jest moja rzeczywistość i dokładnie taki świat pokazuje na swoich zdjęciach.
Jak zaczęła się twoja przygoda z fotografowaniem? Czy łączysz tę pasję ze swoim życie prywatnym?
- Fotografuje od niedawna, bo około czterech lat. Wcześniej „pstrykałam" w podróży. Chyba dość poprawnie, ale mało świadomie. Kiedy z różnych względów ograniczyłam podróżowanie, zadałam sobie pytanie czy na pewno muszę latać kilkanaście tysięcy kilometrów, aby naciskać spust migawki. To był dla mnie prawdziwy początek. Fotografia, jako towarzyszka podróży, zaczęła coraz mocniej rozpychać się w moim życiu, aż zajęła najważniejsze miejsce. Nie żyję z fotografii, zawodowo zajmuję się zupełnie innymi rzeczami. Pogodzenie bardzo intensywnej pracy z planowaniem i organizacją sesji, w której często bierze udział kilka osób, oraz z realizacją i czasochłonną obróbką zdjęć jest sporym wysiłkiem. Udaje mi się, bo to kocham. Fotografia nie jest moim sposobem na życie, ale stała się moim życiem.
Rozmawiała: Kamila Bińczak
Zdjęcia: Izabella Sapuła