Pokaż odpowiedzi: Chronologicznie | Od najwyższej oceny
977 wyświetleń
Ależ oczywiście że jest, ale z innej klasy.
Porównując dwie lustrzanki małoobrazkowe które dzieli 50 lat rozwoju technologii trochę popłynąłeś. Natomiast to że ktoś kiedyś używał takowego nie jest równoznaczne z jego polecaniem.
Ja osobiście również używałem modeli ET, TTL i 12 XP i zdecydowanie ich nie polecam - podobnie jak gwintowych Praktik.
Cytat: ironkid2015
wykreśl z tej listy zenita :)
jak można polecać gówno którego matówka to czarna dziura która nawet nie pokazuje pełnego kadru, do tego czasy na których przy dobrym świetle nawet na iso 100 nie można zrobić zdjęcia na pełnej dziurze .
Człowiek się od razu może zniechęcić do analoga :)
Eos 3 to inna bajka, wizjer jak telewizor i do tego mega jasny, nawet do pracy z obiektywami manualnymi jest o niebo lepszy niż większość manualnych sprzętów klasy zenit/ praktica, revueflex itp .
Przepraszam, ale jak czytam takie rzeczy, to muszę zareagować.
1. Jeżeli chodzi o wizjery, to w Zenitach wizjery wcale nie są specjalnie ciemne. Ich bardzo poważną wadą jest to, że obraz w Zenitach jest okrojony i to proporcje boków są inne niż na filmie
2. Praktiki mają wizjery mniej więcej na takim poziomie, jak lustrzanki z AF.
3. EOS 3 WCALE NIE MA DOBREGO WIZJERA. A już na pewno obraz nie jest duży. Powiększenie jest na poziomie 0,72, czyli na poziomie Praktik. WSZYSTKO co było z lat 70. i 80 (włącznie z Canonami) miało powiększenia na poziomie 0,84 - 0,9. To są duże różnice. Mniej więcej takie, jak współcześnie pomiędzy lustrzankami APS-C, a FF.
Ponadto, EOS-3 ma półprzepuszczalne lustro, które ściemnia wizjer mniej więcej o przysłonę.
Oczywiście EOS-3 zyskuje na jasności z powodu zastosowania współczesnej, laserowo matowanej matówki (wynalazek przyjęty od początku lat 80), ale takie matówki mają jedną poważną wadę:
4. NIE NADAJĄ się do manualnych obiektywów jaśniejszych niż zazwyczaj ok. f/2.8 A to dlatego, że one działają na zasadzie matrycy mikrosoczewek i dlatego są jaśniejsze. Ale te mikrosoczewki obcinają jasność obrazu obiektywu i jak się używa jaśniejszego, to na matówce się widzi większą głębię ostrości, niż wychodzi na zdjęciu . A w efekcie robi się błędy w ustawianiu ostrości. I z tego powodu ludzie do manualnych obiektywów dobierają sobie TRADYCYJNE matówki, które są ciemniejsze.
5. Praktiki są aparatami znacznie lepszymi od zenitów. Ale celowniki mają dość słabe. Główna wada jest taka, że celownik jest ciemny, bo jedna z powierzchni odbijających pryzmatu jest półprzepuszczalna a za nią jest światłomierz.
Co nie dotyczy modeli Praktica L, które nie mają światłomierza.
Za to krycie kadru w Praktikach wcale nie jest specjalnie słabe i przekracza 90% powierzchni.
Jeżeli ktoś uważa, że aparaty pokroju EOSa 3 (albo DOWOLNY autofokus czy nowszy, nie chodzi o canona tylko) mają dobre celowniki, to zapraszam do porównania z dobrymi aparatami z lat 70. i 80. Do dyspozycji mam Olympusa OM-2, ale aparaty pozostałych dobrych producentów wykazują podobne cechy.
Aparaty AF mają małe powiększenie, bo w polu widzenia muszą zmieścić jeszcze dodatkowe wyświetlacze. Obraz jest ciemny z powodu półprzepuszczalnych luster, która to wada była korygowana jasnymi matówkami. Te matówki nadają się do ciemnych obiektywów, które zaczęły królować w tych czasach, albo do ustawiania ostrości automatem, ale nie nadają się do nastawiania ostrości ręcznie z jasnymi obiektywami.
Panowie. To wszystko jest bez wiekszego znaczenia. Znaczenie ma to, czy ma się pomysł na zdjęcie, czy potrafi się go zrealizować tak, aby zainteresował widza.
Aby to osiagnać potrzebne będa wiedza, doswiadczenie i jakis tam talent.
Reszta jest mało istotna. Czesto i gęsto może być tak, że w wizjerze kompletnie nic nie widać, a zdjęcie ma być dobre i koniec dyskusji.
Mnie każdy z posiadanych wczesniej aparatów wystarczał, bo musiał wystarczyć. Dostrzeżenie w pryzmacie Kodaka Vollenda fotografowanego obrazu graniczy z cudem, a jednak to na nim się uczyłem po raz pierwszy robić zdjęcia.Zmaganie się z przeciwnosciami sprzetu pomaga wyrobić w sobie dobre nawyki.Dwadziescia razy człowiek się zastanowi zanim coś wciśnie.
Cytat: jfmedia
Panowie. To wszystko jest bez wiekszego znaczenia. Znaczenie ma to, czy ma się pomysł na zdjęcie, czy potrafi się go zrealizować tak, aby zainteresował widza.
Aby to osiagnać potrzebne będa wiedza, doswiadczenie i jakis tam talent.
Reszta jest mało istotna. Czesto i gęsto może być tak, że w wizjerze kompletnie nic nie widać, a zdjęcie ma być dobre i koniec dyskusji.
Mnie każdy z posiadanych wczesniej aparatów wystarczał, bo musiał wystarczyć. Dostrzeżenie w pryzmacie Kodaka Vollenda fotografowanego obrazu graniczy z cudem, a jednak to na nim się uczyłem po raz pierwszy robić zdjęcia.Zmaganie się z przeciwnosciami sprzetu pomaga wyrobić w sobie dobre nawyki.Dwadziescia razy człowiek się zastanowi zanim coś wciśnie.
Zgodzę się ale nie do końca. Nauka pracy analogiem gdzie liczba klatek jest ograniczona (albo powiedzmy liczba podejść) z jednej strony uczy pewnej staranności. Leczy z automatyzmu w naciskaniu spustu.
Z drugiej strony konstrukcje aparatów analogowych powodowały że do różnych zadań rozmaite ich cechy były potrzebne. Miały swoje zalety kliszaki, miały dalmierze i lustrzanki. W lustrzankach też bywało rozmaicie - aparat doskonały do reportażu, niekoniecznie sprawdzał się w spokojnej pracy w studio czy przy makro.
Trzeba było dobierać sprzęt do specyfiki danego tematu.
Oczywiście była jeszcze np kwestia dostępności szkieł i tak dalej...
Na szybko, bo muszę do wołania filmów wrócić. Nikt nie neguje że Praktiki z lat 70tych i 80tych miały duży choć na ogół ciemny (tragicznie ciemny) wizjer.
Większym problemem było uderzenie ciężkiej a szybkiej migawki - ostre zdjęcie 50 mm wymagało czasu 1/125 lub krótszego. Lub naprawdę konkretnego statywu.
Ja bym polecił Nikona F3 lub F5, ew. jakiegoś zacnego contaxa i do niego planary :)