Pokaż odpowiedzi: Chronologicznie | Od najwyższej oceny
16407 wyświetleń
Już zaczynałam myśleć, że to tylko ja mam takiego pecha, a inne wizażystki zarabiają i utrzymują się z tego spokojnie... Ale widzę, że to specyfika zawodu jednak ;) Mam podobny problem- klientek, które chcą płacić ok 100 za makijaż jest bardzo niewiele, a dźwiganie kosmetyków przez całe miasto dla 50 czy 60 zł jednak jest na dłuższą metę bez sensu. Pewnie, to też pieniądz, ale ileż można, w końcu chciały człowiek utrzymywać się ze swojej pracy, a w ten sposób to przecież niemożliwe. Też kiedyś wpadłam na pomysł pracy w sklepie, w Douglasie konkretnie. Przepracowałam tam jeden dzień ;) Faktycznie, tak jak było wspomniane, wizażysta od sprzedawcy w tym sklepie nie różni się niczym, poza strojem :) W Inglocie mnie nie chcieli, bo miałam wówczas ukończony kurs wizażu, a nie szkołę, a oczywiście umiejętności nikogo nie interesują, możesz mieć dwie lewe ręce, byle był papier. Nigdzie więcej nie próbowałam. Też stoję w końcu przed jakąś konkretną decyzją 'co dalej', bo makijaże za małe sumy nie dają możliwości utrzymania się, choćby na podstawowym poziomie, nie mówię już o jakichś 'kokosach'. Kończę właśnie charakteryzację i perukarstwo, chciałabym pracować w teatrze, ale, jak i w show biznesie, 'stołki' są z reguły poobstawiane i za dużej rotacji tam nie ma. Choć wiadomo, że teatr, to w zasadzie praca dla samego miejsca i faktu posiadania etatu, bo wyżyć się z tego po prostu nie da, różne chałtury i tak są konieczne. Mam więc od pewnego czasu mały kryzys, nie wiem co będzie dalej, wizażystek jest coraz więcej, wiem, że nie wszystkie dobre, ale jest sporo ludzi, dla których sam papier wystarczy, a talent to tylko efekt uboczny. Dużo rzeczy robię za free, nie nastawiam się tylko na kasę, wiem, że najpierw trzeba zrobić wiele rzeczy za darmo, żeby to zaprocentowało itd., ale trochę mam już chwilami dość czekania na 'mój' moment...
Jeśli chodzi o teatr, to serdecznie odradzam TW-ON :PBrzmi dumnie, ale od środka....straszność 0_o'
:) Miałam tam zajęcia w pierwszym roku szkoły, jedną panią i jednego pana b. miło wspominam, ale potem pani się zmieniła, a raczej zmieniła się pracownia (na ON) i tam już nie było tak fajnie, fakt ;)
Zapewne pani Z. jest tym niemiłym wspomnieniem? ;D
Owszem! :P :P
To wyobraź sobie spędzenie w jej towarzystwie 7 miesięcy, dzień w dzień (niejednokrotnie 6 dni w tygodniu), czasami po 12h..... ;>I to w dodatku za bardzo nędzne pieniądze ;<No chyba że się super świetnie czujesz w roli fryzjerki i czesanie przychodzi ci z łatwością - wtedy jest to miejsce dla Ciebie bo odpada cały stres związany z presją czasową (typu zrobienie w godzinę 5 czy 6 fryzur w stylu Gisele) i niezadowoleniem zamęczonych tancerek ;)Ale jeśli fryzjerstwo zdecydowanie nie jest Twoją pasją - nie radzę :p
O żesz, współczuję... Słyszałam kiedyś właśnie, że pieniądze są śmieszne, a jak do tego jeszcze codzień pani Z., to podejrzewam, że żyć się odechciewa, nie mówiąc już o pracy ;) Mój problem z panią Z. polegał na tym, że mnie umiarkowanie interesują peruki, mówiąc delikatnie, a ona prowadziła zajęcia z perukarstwa, żadnej charakteryzacji, non stop peruki & wąsy. Naprzemiennie z charakteryzacją można było je zdzierżyć, ale kiedy nadeszła era pani Z. zostały same peruki i to w strasznym wydaniu :D Tu zaraz poległam i zaczęłam omijać owe zajęcia szerokim łukiem, w konsekwencji czego będę musiała zaliczać perukarstwo piorąc i czesząc peruki z całego teatru, mniejszego na szczęście, choć pewnie bez wydziergania jeszcze jakichś wąsów czy baczków się i tak nie obejdzie, ale już nie pod okiem pani Z., ufam ;) Swoją drogą, jeśli gdzieś w teatrze można dostać etat, to najprędzej w tejże pracowni, niedziwne dlaczego :D
cóż, teatry dużo nie zarabiają bo jakby nie patrzec osób w naszym społeczenstwie które chodzą do teatru jak do kina jest strasznie mało. nie ma się co dziwić. ale wpisać sobie w cv jakąs prace w twatrze, czy tv, jest dobrze :)maquilleuse - mieszkasz w Warszawie a mówisz o makijażach za 50,60-100 zł... to ceny na miare innych miast chociazby na śląsku a nie ze stolicy. w stolicy ponizej 100 zaden makijaz schodzić nie powininien ;p ślubny z proba 250-350 itd...wiadomo że wizazystek coraz więcej, i cięzko sie przebić jesli w danym gronie jest duzo dobrych osób w tym zawodzie - no ale da sie :) najwiekszym problemem jest maxmodels, gdzie oboke wizazystek które żyja z wizażu pojawiają się świeżynki które ogłaszają swoje usługi za fri czy za grosze - no ale kazdy jakoś zacząc musi.jak sie człowiek dobrze ogłosi, załapie kilka kontaktów, zadowolonych klientek - to mysle że da się z tego wyzyc ;) tym bardziej jak sie trafi do tv :)
Tak, niby w Wwie ceny wszystkiego są inne, ale dla wielu osób nawet te 150-200 za makijaż ślubny z próbą, to zdecydowana przesada i wolą pomalować się same albo u kogoś innego za mniejszą sumę. Nie wszyscy mają takie podejście i chcą oszczędzać na makijażu, jasne, ale mam zdecydowanie mniej takich zleceń, niż kiedyś.Ale ja nie mam do teatrów pretensji, że tam się nie zarabia :) Chodzi o prestiż, atmosferę, ludzi itd, tak, zasadniczo od teatru nie wymagam więcej (wypowiedź moja powyżej dotyczyła pracy z jedną, konkretną panią, a tego przeżycia nie wynagrodzą żadne pieniądze ;), więc małe mogą w tym akurat wypadku poważnie frustrować ;) ). Choć nawiasem mówiąc, do teatrów wbrew pozorom chodzi bardzo dużo ludzi, ale nie zmienia to faktu, że budżet teatru jest jaki jest i generalnie mnie to nie zniechęca, raczej mało możliwości dorobienia poza. Tv- piękna sprawa, ale od tak, z ulicy, to nie takie proste :)Dodam jeszcze, że mnie nawet nie chodzi chyba o to, że ciężko przebić się i że jest konkurencja osób, które robią to dobrze. To naturalne i zrozumiałe. Ale najbardziej przykre jest, że często wcale nie są to osoby, które robią to dobrze, a po prostu ktoś je gdzieś poleca, mają akurat jakiś kontakt itp.Niemniej postaram się przestać smęcić i ogarnąć jakoś ;) Odpuściłam już jakiś czas temu, łatwo zniechęcam się, ale muszę wziąć się za siebie i rozejrzeć za czymś poważniejszym.
a ja słyszałam, ze dobra wizazystka w Warszawie to ponizej 600zł to z domu nie wychodzi na sesje... I nie ukrywam, ze zastanawialam sie kilka razy czy nie zrewolucjonizowac swojego zycia i nie robic "kariery" w stolicy. Zarabiajac i robiac to co sie kocha.