Pokaż odpowiedzi: Chronologicznie | Od najwyższej oceny
10247 wyświetleń
OdpowiedzCytat: marleyfoto
Wyciagalam koncowke, wiec zdaje sie ze w kasetce. Z luznej rolki to by dyndała ta koncowka. Mam nadzieje, ze kasetka. Ale w takim razie co z pierwsza klatka ktora naciagnelam na ten "prostokat" zdjeciowy..?
Jak myślisz, co się z nią stało... ;)
Cytat: c_ar
Cytat: marleyfoto
Wyciagalam koncowke, wiec zdaje sie ze w kasetce. Z luznej rolki to by dyndała ta koncowka. Mam nadzieje, ze kasetka. Ale w takim razie co z pierwsza klatka ktora naciagnelam na ten "prostokat" zdjeciowy..?
Jak myślisz, co się z nią stało... ;)
Ooo nie :( to było chyba moje najważniejsze zdjęcie na tej kliszy. Ale nieroztropne dziecię ze mne ;(
Własna ciemnia ah marzenie <3
Cytat: AnaMariArt
Własna ciemnia ah marzenie <3
To jest przereklamowane :D
Poza tym poczytaj jeszcze raz, przeglądnij ogłoszenia ze sprzętem i zastanów się, czy tylko niedostępne marzenie, czy coś do zrobienia w ciągu miesiąca-dwóch.
Ja się swego czasu wysiedziałem w ciemni i drugi raz już bym tam nie wlazł :) Nawet nie wiem co się stało ze sprzętem, chyba porozdawałem. Jeśli chodzi o powiększalnik to miałem magnifaxa i opemusa. Obydwa są spoko. Opemus zgrabniejszy bo na klatkę 6x6. Magnifax 6x9. Używałem głowic z filtrami do koloru ponieważ popularne wtedy były papiery wielogradacyjne i głowica spokojnie zastępowała filtry. Dodając purpury podnosił się kontrast a dodając żółtego otrzymywało się miękką odbitkę. Używałem też polskich krokusów ale w porównaniu do czeskich powiększalników to słabe były. Światło w ciemni obowiązkowa oliwkowe albo bursztynowe. Czerwone zaświetlało papier. Z przetestowanych materiałów światłoczułych to zdecydowanie najlepsza była AGFA. Bardziej nawet podobała mi się od ILFORDA i przynajmniej z połowę tańsza była, jak nie więcej. KODAK był najsłabszy. Miał taką nieładną żółtą biel. Agfa była ciepła ale tak fajnie, delikatnie. Ilford natomiast był strasznie zimny, Dla mnie za bardzo leciał w niebieskawy odcień. Na tym samym zestawie obrabiałem również kolor w zimnym procesie Tetenala. Nawet dawało to radę. Tam wykorzystywałem papier Kodaka. Chyba był najbardziej dostępny i dosyć dobry. Jeśli chodzi o koreksy to miałem polskie. Beznadziejne. Wszystko ciekło w trakcie mieszania. No ale dało się wołać więc nie szukałem innych. Zresztą nie wiem czy coś innego było wtedy dostępne. Jeśli będziesz wołała sama filmy poćwicz najpierw nawijanie filmów na szpulki na sucho przy świetle. Nie zawsze to się chciało tak ładnie nawinąć do końca. I rzecz fundamentalna przy wołaniu. Ostatnią kąpiel płuczącą, albo najlepiej dwie trzeba zrobić wodą destylowaną. Negatywy są wtedy idealnie czyściutkie. Po płukaniu kranówką zostają paskudne białe kropki a używanie zmiękczaczy powoduje takie długie białe zacieki. To tak naprędce :) Powodzonka :)
Pamiętam jeszcze, że miałem fajny jasny obiektyw meopty chyba ze światłem 2,8 i podświetlaną przysłoną. To w sumie jedyna rzecz jaką kupiłem do ciemni. Całą resztę to jakoś poznosiłem od ludzi. Ale podświetlana przysłona to było coś. Nie trzeba było liczyć pyknięć przy przymykaniu :) no i ostrość się fajnie ustawiało bo jasno było. Ciekawe gdzie ten obiektyw przebywa aktualnie... ;)
Cytat: majeraneek
Jeśli chodzi o koreksy to miałem polskie. Beznadziejne. Wszystko ciekło w trakcie mieszania. No ale dało się wołać więc nie szukałem innych. Zresztą nie wiem czy coś innego było wtedy dostępne. Jeśli będziesz wołała sama filmy poćwicz najpierw nawijanie filmów na szpulki na sucho przy świetle. Nie zawsze to się chciało tak ładnie nawinąć do końca. I rzecz fundamentalna przy wołaniu. Ostatnią kąpiel płuczącą, albo najlepiej dwie trzeba zrobić wodą destylowaną. Negatywy są wtedy idealnie czyściutkie. Po płukaniu kranówką zostają paskudne białe kropki a używanie zmiękczaczy powoduje takie długie białe zacieki. To tak naprędce :) Powodzonka :)
Koreksy - chyba miałem "lepsza partię", nie ciekły. Z zakładaniem filmów (zwłaszcza mocno skręconych) mogą być problemy, dlatego najlepiej poćwiczyć na jakimś starym filmie, przy świetle, i to "do upadłego". Zaokrąglenie końcówki, ale w taki sposób, żeby nie trafić na perforację, bardzo pomaga.
Ogólnie każdy przepis na chemię mówi o wodze destylowanej, w marketach jest "demineralizowana", też można użyć, a kranówka od biedy też się nada, jednak dobrze jest ją przefiltrować, nawet prowizorycznie, przez kilka warstw czystej szmatki.
Jak tam poszukiwania sprzętu? ;)
Z koreksu nie ma prawa nic wyciec, jeśli stosuje się człek do instrukcji obsługi. No chyba, że puszka jest pęknięta:) Mieszanie polega na kręceniu wystającym poza puszkę przedłużeniem osi, na której są bębny z nawiniętym filmem (filmami) Dobrze jest stosować się do zaleceń (czas "kręcenia" i czas przerwy) odnośnie sposobu mieszania:) Ma to znaczenie zwłaszcza przy wywoływaczach akutancyjnych. Kręcić trzeba w stronę przeciwną do nawinięcia negatywu, w przeciwnym razie istnieje mozliwość, że klisza (zwłaszcza krótka) spitoli z bębna:) Płukanie: spokojnie można używać kranówy, oczywiście ostatnie płukanie z dodatkiem środków powierzchniowo czynnych (40 lat temu stosowałem Fotonal, działał:) Może jedynie w przypadku bardzo twardej wody trzeba stosowac srodki zmiękczające. Miałem chyba szczęście do wody:) bo do dzisiaj na żadnym z kilkudziesięciu tysięcy negatywów ani odbitek nie mam wykwitów solnych ani przebarwień.
Generalnie, moim zdaniem, w dziejszych czasach ciemnia jest dla masochistów, pasjonatów lub jako terapia dla Foto-ADHD:) Jeśli autorka wątku jest pasjonatem i jej tak zostanie przez dłuższy czas to propnuje krok dalej w ciemniowej przygodzie: trzeba kupić wagę i samemu przygotowywać wywoływacze itd. Są dostępne publikacje z recepturami na różne okazje:) Jak zrobisz wywoływacz, który stosował jakiś Twój ulubiony mistrz i osiągniesz podobne efekty to euforia gwarantowana:) Idąc jeszcze dalej, można bez większych problemów zrobić sobie emulsje światłoczułe i powlekać nimi jakiś fajny papier czy tkaninę... Odbitka na czymś takim (jeśli ma się oczywiście coś do powiedzenia obrazem;) daje poczucie wyjątkowości, czego najprawdopodobniej brakuje każdemu artyście:D
Co do wyposarzenia ciemni... cóż, masz (założycielko wątku) w zasięgu ręki i za grosze wszystko o czym kiedyś marzyli zawodowcy epoki "przedcyfrowej":)
No ja akurat przy wołaniu filmów nie kręciłem a bełtałem :) 10 sek bełtania na minutę, czyli tak dwa-trzy bełtnięcia. Na początku kręciłem właśnie ale gdzieś wyczytałem, chyba w instrukcji wołania, że tak powinno się czynić :) Te polskie koreksy miały beznadziejne uszczelki i mi to ciekło w właśnie.
No nie szukam już tego sprzętu, bo i po co? Nie wiem co by musiało się stać, żebym wlazł do ciemni. Do pogrzebania w PS nie mogę się zmusić, a co dopiero do bełtania się w tych kuwetach. Chociaż nie powiem, swego czasu fajnie było :)
Pozdrawiam fanatyków :)
Film możesz zakładać do aparatu "na powietrzu" byle w cieniu - choćby własnym. Zenita ktoś tu trafnie ocenił, potrafi zerwać albo porysować film, musisz się z tym liczyć. Może pomyśl o NRD-owskiej Practice? Heliosa do niej przypniesz, chociaż lepiej Pancolara 1,8/50. Powiększalnik - może być tani, ale od obiektywu zależy jakość powiększeń, lepiej zainwestować parę złotych, niż później zastanawiać się godzinami - co jest na tym zdjęciu?! I pamiętaj, że do powiększalnika nie można wkładać "zwykłej" żarówki, musi być specjalna, bezcieniowa.